środa, 29 czerwca 2016

18. Dajcie mi godnego przeciwnika, czyli Ryuu Hayashi w natarciu ("Pyrite Heart").

Rzadko można spotkać grę, w której wątek miłosny jest tak intensywny, jak w "Pyrite Heart". Jest to prawdopodobnie jeden z niewielu tytułów otome, w których chłopak jest zarówno naszym wybrankiem, jak i wrogiem, przeciwnikiem i sprzymierzeńcem jednocześnie. To w połączeniu z raczej krótkim czasem rozgrywki zapewni nam prawdziwą jazdę bez trzymanki.

Ryuu jako facet sprawia niepozorne wrażenie. Nie wygląda zbyt oryginalnie, nie licząc posiadania oczu w kolorze indygo. Jest bardzo dobrze uczącym się gospodarzem klasy i zdaje się znać swoją wartość - jest pewny siebie, ale nie przypomina kogucika, krzyczącego: "Co to nie ja". Zdecydowanie nie można nazwać go niegrzecznym chłopcem. Nie jest też tsundere - wydaje się być osobą, która nie ma problemów z wyrażaniem swoich uczuć. Początkowo nie zwraca na nas zbytniej uwagi, chociaż nie można odmówić mu uprzejmości. Nie daje się nam sprowokować - zgadza się podjąć rzucone mu wyzwanie w zasadzie tylko dlatego, że chce w miły sposób utrzeć nam nosa. Tym bardziej, że doskonale wie, że nie mamy z nim szans.


Jednak już pierwszego dnia poznajemy drugą naturę Ryuu. Gdzieś za maską pewnego siebie młodego mężczyzny skrywa się godna podziwu wrażliwość. Chłopak wydaje się być osobą bardzo dojrzałą (o wiele dojrzajszą od nas) i wrażliwą na krzywdę innych. Poznawanie go nie przypomina odkopywania skarbu - Ryuu po prostu zawsze jest sobą i nie wstydzi się tego. Nic zatem dziwnego, że niemalże od razu wpada nam w oko.

Przez cały czas trwania gry chłopak umiejętnie lawiruje między byciem naszym sprzymierzeńcem i wrogiem. Można odnieść wrażenie, że nie zależy mu na tym, żeby wygrać, ale żeby pomóc nam uświadomić sobie, że w życiu nie chodzi o to, żeby zawsze wygrywać (pod tym względem przypomina naszego brata, Kichiro). Cała przygoda ma za zadanie wyzbyć nas z egoizmu i potrzeby nieustannej rywalizacji, a także pozwolić uwierzyć w siebie i swoją wartość pomimo przegranej. Ryuu obserwuje nasze poczynania i wie, że nie wygramy z nim w konursie kulinarnym, a mimo to zamierza towarzyszyć nam w zmaganiach. Kiedy przegrywa z nami w historycznym quizie, bez słowa przebiera się w strój lokaja i usługuje nam przez cały dzień, kompletnie nie przejmując się opinią reszty klasy. Robi to dopiero wtedy, kiedy zazdrosne koleżanki próbują wyperswadować nam utrzymywanie z nim bliskich kontaktów. I chociaż dziewczyny po części mają rację, twierdząc, że jesteśmy snobistyczni, samolubni i wykorzystujemy Ryuu do własnych celów, chłopak nie pozwala nas skrzywdzić. Po tym incydencie odprowadza nas do domu i tam organizuje małą lekcję gotowania, żeby dać nam chociaż cień szansy w potyczce kulinarnej. Niestety, dochodzi wtedy do małego wypadku - Ryuu ulega poparzeniu gorącą śmietaną, która miała posłużyć do przyrządzenia creme brulee. Postanawiamy udzielić mu pierwszej pomocy i nawet nie zauważamy, ja bardzo to doświadczenie nas do siebie zbliża. W dniu konkursu chłopak zdaje się bardziej skupiać na tym, żeby pomóc nam w przyrządzeniu naszego ciasta, niż zająć się swoim. Tym razem to my doznajemy poparzenia gorącą patelnią i kiedy Ryuu próbuje opatrzyć nam dłoń, uświadamiamy sobie, jak bardzo jesteśmy beznadziejni i jak bardzo nie chcemy wracać do pałacu - niezależnie od tego, czy wygramy konkurs. Nie chcemy pokazywać Ryuu naszych łez, więc wybiegamy ze szkoły. W okolicy znajdujemy naszego brata, który przyszedł sprawdzić, jak nam idzie życie na wolności (swoją drogą to trochę dziwne, że pozwolono księciu wyjść z pałacu bez żadnej obstawy). Niebawem pojawia się również Ryuu, który postanawia odebrać swoją wygraną, a jest nią nasze szczęście - to my mamy zadecydować, czy chcemy wrócić do królewskiego życia, czy też zostać normalną uczennicą szkoły średniej. Oczywiście wybieramy drugą opcję i wszystko kończy się szczęśliwie.


Fabuła gry jest naciągana jak gumka w majtkach, ale nie zmienia to faktu, że jest całkiem przyjemna. Osobiście bardzo polubiłam postać Ryuu - jest dosyć naturalna i niezbyt przesadzona. Podoba mi się w nim jego dojrzałość, wrażliwość, pewność siebie i bardzo sympatyczne, zaczepne poczucie humoru. Jest po prostu normalnym facetem, a ja do takich właśnie mężczyzn mam słabość. Może Ryuu nie plasuje się w pierwszej trójce moich ulubionych bohaterów gier otome, ale w dziesiątce - jak najbardziej. Z takim gościem chętnie umówiłabym się na robienie zdjęć w parku - gdyby nie fakt, że czasy licealne mam już dawno za sobą.

11 komentarzy:

  1. Hmmm... po tym wpisie nabrałam ochoty na kupienie tej gierki :3. Po skończeniu tej, w którą aktualnie gram na pewno się za nią zabiorę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do jutra trwa promocja na Steamie. Z tego, co wiem, gra kosztuje 7 zł z groszami, więc warto.

      W co teraz grasz? :)

      Usuń
    2. Z otome w "Without Within" a z innych gier w Skyrim i Tomb Raider.

      Usuń
    3. Będę zatem czekać na Twoje wrażenia z "Without Within" (to nie otome, tak btw). :)

      Usuń
  2. Dla mnie gry w tym stylu to otome. Wiem, wiem to zupełnie co innego... jak to było VN. O ile dobrze pamiętam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, że dla Ciebie to otome, nie zmienia faktu, że nazwy używasz błędnie. Gry otome to gry z wątkiem romansowym przeznaczone dla kobiet. "Without Within" takiego wątku nie posiada i nie ma płciowo określonego targetu.

      Usuń
    2. Proszę nie bij... ;-; wiem, że to Visual Novel. Tylko takim ogółem (błędnym) to nazwałam.

      Usuń
    3. Nie będę bić :). Po prostu nieprawidłowe nazewnictwo może wprowadzić w błąd innych czytelników.

      Usuń
  3. Niedawno trafiłam na twojego bloga i powiem szczerze, że bardzo mi się podoba. Twój styl pisania jest świetny i wszystko tak przyjemnie się czyta.
    Swoimi postami zachęciłaś mnie do głębszego zapoznania się ze światem otome (i nie tylko), w którym jestem od niedawna (zaczynałam od Słodkiego Flirtu i powiem, że mimo iż infantylność postaci jak i głupota naszej bohaterki są denerwujące mam do niej sentyment i gra mi się w nią przyjemnie).
    Z wielką chęcią sięgnę po "Pyrite Heart" :)
    Na pewno będę tu regularnie zaglądać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :). Niebawem pojawi się konkurs, w którym będzie można wygrać grę visual novel, więc zapraszam do udziału.

      Usuń
  4. Sięgając pamięcią ( i ledwo co po napisaniu mojej opinii po wątku Kenta), już miałam dać sarkazmem i swym niezadowoleniem postacią, aż tu nagle.....czytam i czytam co napisałaś, i jakby coś nagle we mnie się roztopiło. (Wybacz mi Ryuu za moje niezadowolenie xD.)
    W sumie....nawet nie wiem od czego tu zacząć? xD
    To zacznę od samego początku( może nie aż tak od tego zera? xD).
    O Ryuu opinii za bardzo wydumanej nie miałam, ze względu na moją tamtejszą znajomość języka angielskiego. To co odczułam to lekkie zmieszanie, ale dlaczego? xD
    Otóż była tą pierwszych gier, jeżeli chodzi o moje przygody z otome, visual novel oraz innymi tego typu grami :->, a dodatkowo w tamtym czasie, kompletnie u chłopaków nie zaabsorbowałam by byli choć ociupinkę wrażliwi ;;==;;
    Przechodząc do końca(bo coś czuję że jak się rozjadę o tym bardziej to będzie krucho...dla mnie xD). Ryuu jest sympatycznym młodzieńcem, i tak jak my go traktujemy, tak jak i on nas, nie jest ślepo zapatrzony, co jest dużym plusem.
    Chłopak w przeciwieństwie do Kenty okazał się być tym dżentelmenem i uratował nas przed natrętnymi i (jak było widać) zazdrosnymi panienkami xD
    Moje zdanie pozostaje jednak takie same, żadnego z tych panów bym nie wybrała, nawet jeśli 4 lata temu nawet, nawet bawiłam się przy tym, lecz miałam okazję zagrać w inne gry, a dodatkowo jestem osobą z.....nie, nie z wymaganiami xD Ja jestem po prostu ostrożna w tym co i jak robię. Cytuję: "Coś da się zobaczyć tylko sercem!"
    Pozdrawiam! xD
    Shinju :-*

    OdpowiedzUsuń