piątek, 16 sierpnia 2019

167. Dupa i popierdółka, czyli waleczna Irena i okrutny Sosnowiec (Steam Prison)

Po raz kolejny powracamy z Okunezato do Miasta Pary. Tym razem odrzucamy kuszącą propozycję służby u Eltcreeda i pozostajemy w Sanktuarium, próbując odnaleźć się w świecie, w którym rządzi przemoc, zepsucie i tajemnicza organizacja zwana HOUNDS (OGARAMI). Zapraszam!


Och, Ines... Nie ukrywam, że zastępca dowódcy organizacji pilnującej porządku w dzielnicy wygnańców od razu wpadł mi w oko. Po trosze dlatego, że mam wielką słabość do mundurowych, a po trosze dlatego, że od razu dostrzegłam, iż on i Sachsen zostali ukazani na zasadzie dobrego i złego gliny. Podczas gdy ten drugi jest uosobieniem okrucieństwa, pychy i wręcz fetyszystycznego zamiłowania do przemocy, drugiemu zdarza się mieć ludzkie odruchy, jest wyrozumiały i potrafi myśleć racjonalnie. Kiedy po przeciwstawieniu się Sachsenowi lądujemy w więzieniu i otrzymujemy wątpliwą przyjemność stania się jego workiem treningowym, postanawiamy zarządzić strajk głodowy i szybko popadamy w letarg, nie licząc upływających nocy i dni. Z pomocą przychodzi nam Ines, twierdząc, że w sumie to bez sensu i tak naprawdę to właśnie chęć przeżycia może być ostateczną formą buntu, na którą możemy sobie pozwolić. Służy nam dobrym słowem i po jakimś czasie wypuszcza na wolność, a potem zjawia się w naszym życiu już zawsze, ilekroć wpadniemy w kłopoty, zupełnie jak Tuxedo z "Czarodziejki z Księżyca", tylko w czerwonej pelerynce. Powracamy dzięki temu do Rielith i Merlota, ale nie jest nam dane długo cieszyć się wolnością w prawie rodzinnej atmosferze. Oto bowiem zjawia się ukochany kobiety, któremu nie jest w smak to, że para się ona prostytucją, więc postanawia zabić jej syna i ją przy okazji. Udaje nam się jednak łajdaka schwytać i oddać po czułą opiekę chłopców z HOUNDS. Postanawiamy również zamieszkać w domu zamordowanych nieszczęśników i jakoś zorganizować sobie rzeczywistość, mając nadzieję na dowiedzenie swojej niewinności i powrót na Wysokości. Na naszej drodze ponownie staje Ines, który postanawia zacząć brać u nas lekcje wiedzy o społeczeństwie, w zamian ucząc nas gotowania i przygotowując się jednocześnie do powrotu na wyżyny. I jest to wstępem do bardzo obiecującej, ale niestety również najbardziej miałkiej historii ze Steam Prison, jaką miałam (nie)przyjemność poznać.

Na pierwszy plan rzuca się tu jednak dosyć kontrowersyjny wybór imion naszych bohaterów. Ines jest bowiem kobiecym imieniem i nijak nie pasuje do postawnego oficera policji. Również Sachsen Branderburg to nazwa kraju związkowego i miasta w Niemczech. To trochę tak, jakby nazwać MĘSKIE postacie z gry Irena i Sosnowiec Zachodniopomorski. Wiem, że Japończycy mają fioła na punkcie niemieckich nazw, ale byłoby super, gdyby przed wydaniem gry zrobili chociaż minimalny research, bo efekt brzmi kuriozalnie.

Sachsen Branderburg w pełnej krasie.
Po rozegraniu wątków Eltcreeda i Ulrika z wypiekami na twarzy oczekiwałam opowieści, która będzie miała miejsce w dzielnicy Sanktuarium. I niestety, srodze zawiodłam się jej niewykorzystanym potencjałem. Teoretycznie każdy z elementów historii jest dobry, ale potraktowany powierzchownie i po macoszemu. Tajemnicze lekarstwo rozdawane biedocie, znęcanie się nad kryminalistami z Wysokości, wyjątkowo brutalne szkolenie nowych członków bestialskiej organizacji czy wątek Merlota i Rielith - wszystko dało się przedstawić lepiej i wywołać u gracza o wiele więcej intensywnie przeżywanych emocji. Nie pomaga tutaj też kreacja samego Inesa, który świetnie sprawdza się jako dobry glina, ale kompletnie nie nadaje się do wątku romantycznego. Twórcy co jakiś czas zaskakują gracza naprawdę fajnym pomysłem, który natychmiast zakopują głęboko pod ziemią. Przykładowo członków HOUNDS przymusowo rekrutuje się z oficerów policji z Wysokości, których przydzieleni na służbę partnerzy dopuszczają się przestępstwa. W ten sposób do Sanktuarium zostaje sprowadzony Fin, który przechodzi wyjątkowo brutalne szkolenie na członka tajemniczej organizacji. Tymczasem Ines pragnie powrócić na Wysokości, żeby oczyścić dobre imię własnego partnera, przez którego sam został z nich w przeszłości wydalony. Żeby jednak otrzymać na to pozwolenie od Sachsena, musi grać w jego okrutną grę i ma na sumieniu wiele ludzkich istnień. Oba te wątki zdają się tworzyć świetne fundamenty pod ukazanie przeżyć psychicznych powiązanych z nimi postaci. Niestety, Fina spotykamy ponownie dopiero po scenie finałowej, a sam Ines zdaje się być niewzruszony jak głaz rozgrywającym się przy jego udziale bestialstwem. W końcu tak łatwo przejść obojętnie wobec zabicia niewinnego człowieka, jeśli robimy to dla własnych interesów, prawda?

Paradoksalnie, najbardziej wrażliwą postacią zdaje się być tutaj Sachsen. Niesamowicie spodobało mi się to, że w opowieści Inesa została ukazana jego ludzka strona. Niestety, jego historia również została potraktowana bardzo powierzchownie, a dokonywane przez niego wybory często są pozbawione logiki. Osobiście uważam go za najlepszą potencjalną opcję romansową i gdyby jedynie odpowiednio wszystko poprowadzić, można byłoby w pełni zaprezentować potencjał wrażliwego człowieka, który stał się bestią. Na jego tle Ines zdaje się być po prostu szary, nijaki i pozbawiony charakteru.


Ines jest też wyjątkowym nieudacznikiem, jeśli chodzi o uczucia. Aż trudno mi uwierzyć w to, że jest starszy od protagonistki o jedenaście lat. Na tym etapie i po takich przeżyciach powinien być już raczej samoświadomym mężczyzną, który niejedną beczkę soli w życiu zjadł mi ma nieco doświadczeń, również jeśli chodzi o relacje z kobietami, nawet te bardzo powierzchowne. Tymczasem nasz zastępca dowódcy w czerwonym kubraczku zachowuje się jak nastolatek, który nie wie, czym jest miłość, nie umie wyznać uczuć i czerwieni się przy byle okazji. Jasne, teoretycznie można zwalić to na jego wychowanie, ale gość jest już w Sanktuarium od wielu lat i powinien nauczyć się co nieco o relacjach międzyludzkich, choćby z obserwacji samych skazańców i innych członków HOUNDS, którzy nie mają problemów z korzystaniem z usług prostytutek. Mógł zostać nauczycielem i przewodnikiem zagubionej Tistelli, ktora wyraźnie nie potrafi odnaleźć się ani w nowym miejscu, ani w nowej sytuacji, ani w świecie własnych uczuć. Mógł, ale nie został. Kolejny zmarnowany potencjał.

Jest jednak jeden wątek, który niesamowicie mi się w tej historii spodobał. Chodzi o opowieść Thei, ktora była dowódcą HOUNDS przez Sachsenem. Kobiety starszej od naszych chłopców, posiadającej silny charakter, trzeźwą ocenę sytuacji, dobre serce i niesamowite poczucie humoru. Nic dziwnego, że Sachsem spoglądał na nią z podziwem i dosyć nieudolnie smalił do niej cholewki - to w końcu ona zapewne sprawiła, że gustował w kobietach starszych niż osiemnastoletnia zaledwie protagonistka (i w przeciwieństwie do Inesa nie stronił od cielesnych uciech). Theia jest postacią prostą i nieskomplikowaną, ale bardzo dobrze poprowadzoną i gdybym wygrała w Totka, to wydałabym wszystko na zrobienie przez twórców DLC z nią i mniej pierdołowatym Sachsenem w roli głównej.

Pierdołowatość męskich postaci to zresztą główny minus tej gry. Ines zachowuje się tak, jakby obiema rękami nie potrafił własnego tyłka znaleźć, Fin zawsze ma ze strachu pełne gacie, Ulrik czerwieni się na dźwięk słowa "miłość" (przy "seksie" pewnie zszedłby na zawał), a Eltcreed nadrabia za wszystkich i jest zbokiem bez ogłady. Im dłużej gram w Steam Prison, tym wyraźniej widzę, jak wiele rzeczy tutaj nie działa i jak wiele potencjału romantycznego poszło na zmarnowanie. Szkoda, bo sama fabuła jest ciekawa, a uniwersum oryginalne i zdecydowanie warte poznania. Mam szczerą nadzieję, że będzie mi jeszcze dane pozytywnie się zaskoczyć przy okazji kolejnych dwóch wątków i znajdę w tej grze jeszcze coś dla siebie.

***
Grę Steam Prison możecie zakupić tutaj:
https://store.steampowered.com/app/977460/Steam_Prison/