środa, 29 czerwca 2016

18. Dajcie mi godnego przeciwnika, czyli Ryuu Hayashi w natarciu ("Pyrite Heart").

Rzadko można spotkać grę, w której wątek miłosny jest tak intensywny, jak w "Pyrite Heart". Jest to prawdopodobnie jeden z niewielu tytułów otome, w których chłopak jest zarówno naszym wybrankiem, jak i wrogiem, przeciwnikiem i sprzymierzeńcem jednocześnie. To w połączeniu z raczej krótkim czasem rozgrywki zapewni nam prawdziwą jazdę bez trzymanki.

Ryuu jako facet sprawia niepozorne wrażenie. Nie wygląda zbyt oryginalnie, nie licząc posiadania oczu w kolorze indygo. Jest bardzo dobrze uczącym się gospodarzem klasy i zdaje się znać swoją wartość - jest pewny siebie, ale nie przypomina kogucika, krzyczącego: "Co to nie ja". Zdecydowanie nie można nazwać go niegrzecznym chłopcem. Nie jest też tsundere - wydaje się być osobą, która nie ma problemów z wyrażaniem swoich uczuć. Początkowo nie zwraca na nas zbytniej uwagi, chociaż nie można odmówić mu uprzejmości. Nie daje się nam sprowokować - zgadza się podjąć rzucone mu wyzwanie w zasadzie tylko dlatego, że chce w miły sposób utrzeć nam nosa. Tym bardziej, że doskonale wie, że nie mamy z nim szans.


Jednak już pierwszego dnia poznajemy drugą naturę Ryuu. Gdzieś za maską pewnego siebie młodego mężczyzny skrywa się godna podziwu wrażliwość. Chłopak wydaje się być osobą bardzo dojrzałą (o wiele dojrzajszą od nas) i wrażliwą na krzywdę innych. Poznawanie go nie przypomina odkopywania skarbu - Ryuu po prostu zawsze jest sobą i nie wstydzi się tego. Nic zatem dziwnego, że niemalże od razu wpada nam w oko.

Przez cały czas trwania gry chłopak umiejętnie lawiruje między byciem naszym sprzymierzeńcem i wrogiem. Można odnieść wrażenie, że nie zależy mu na tym, żeby wygrać, ale żeby pomóc nam uświadomić sobie, że w życiu nie chodzi o to, żeby zawsze wygrywać (pod tym względem przypomina naszego brata, Kichiro). Cała przygoda ma za zadanie wyzbyć nas z egoizmu i potrzeby nieustannej rywalizacji, a także pozwolić uwierzyć w siebie i swoją wartość pomimo przegranej. Ryuu obserwuje nasze poczynania i wie, że nie wygramy z nim w konursie kulinarnym, a mimo to zamierza towarzyszyć nam w zmaganiach. Kiedy przegrywa z nami w historycznym quizie, bez słowa przebiera się w strój lokaja i usługuje nam przez cały dzień, kompletnie nie przejmując się opinią reszty klasy. Robi to dopiero wtedy, kiedy zazdrosne koleżanki próbują wyperswadować nam utrzymywanie z nim bliskich kontaktów. I chociaż dziewczyny po części mają rację, twierdząc, że jesteśmy snobistyczni, samolubni i wykorzystujemy Ryuu do własnych celów, chłopak nie pozwala nas skrzywdzić. Po tym incydencie odprowadza nas do domu i tam organizuje małą lekcję gotowania, żeby dać nam chociaż cień szansy w potyczce kulinarnej. Niestety, dochodzi wtedy do małego wypadku - Ryuu ulega poparzeniu gorącą śmietaną, która miała posłużyć do przyrządzenia creme brulee. Postanawiamy udzielić mu pierwszej pomocy i nawet nie zauważamy, ja bardzo to doświadczenie nas do siebie zbliża. W dniu konkursu chłopak zdaje się bardziej skupiać na tym, żeby pomóc nam w przyrządzeniu naszego ciasta, niż zająć się swoim. Tym razem to my doznajemy poparzenia gorącą patelnią i kiedy Ryuu próbuje opatrzyć nam dłoń, uświadamiamy sobie, jak bardzo jesteśmy beznadziejni i jak bardzo nie chcemy wracać do pałacu - niezależnie od tego, czy wygramy konkurs. Nie chcemy pokazywać Ryuu naszych łez, więc wybiegamy ze szkoły. W okolicy znajdujemy naszego brata, który przyszedł sprawdzić, jak nam idzie życie na wolności (swoją drogą to trochę dziwne, że pozwolono księciu wyjść z pałacu bez żadnej obstawy). Niebawem pojawia się również Ryuu, który postanawia odebrać swoją wygraną, a jest nią nasze szczęście - to my mamy zadecydować, czy chcemy wrócić do królewskiego życia, czy też zostać normalną uczennicą szkoły średniej. Oczywiście wybieramy drugą opcję i wszystko kończy się szczęśliwie.


Fabuła gry jest naciągana jak gumka w majtkach, ale nie zmienia to faktu, że jest całkiem przyjemna. Osobiście bardzo polubiłam postać Ryuu - jest dosyć naturalna i niezbyt przesadzona. Podoba mi się w nim jego dojrzałość, wrażliwość, pewność siebie i bardzo sympatyczne, zaczepne poczucie humoru. Jest po prostu normalnym facetem, a ja do takich właśnie mężczyzn mam słabość. Może Ryuu nie plasuje się w pierwszej trójce moich ulubionych bohaterów gier otome, ale w dziesiątce - jak najbardziej. Z takim gościem chętnie umówiłabym się na robienie zdjęć w parku - gdyby nie fakt, że czasy licealne mam już dawno za sobą.

środa, 22 czerwca 2016

17. "Pyrite Heart", czyli mała księżniczka w wielkim świecie.

Która z nas w dzieciństwie nie marzyła o tym, żeby choć przez jeden dzień być prawdziwą księżniczką? Mieć wielki pałac, piękne stroje i grono służących gotowych być na każde nasze zawołanie? Niestety, zdecydowana większość z nas nie przyszła na świat jako księżniczki. Od czego jednak jest magiczny świat gier otome? Studio Winged Cloud udowadnia nam, że nigdy nie jest za późno na spełnienie marzeń.


Gra "Pyrite Heart" ujrzała światło dzienne 23 grudnia 2013 roku, natomiast na Steama zawitała niecały rok później. Od razu należy napisać, że jest to tytuł wyjątkowy, ponieważ stanowi jedyną grę otome w dorobku studia, które na co dzień zajmuje się tematyką ecchi i hentai. Jak poradzili z gatunkiem? Zapraszam do lektury.

W grze wcielamy się w postać nastoletniej księżniczki, Ahri Remono. Pannica jest rozpieszczona do granic możliwości, egoistyczna i bezkrytycznie zapatrzona w siebie. W swoim odczuciu jest najpiękniejszą, najmądrzejszą i najcudowniejszą  istotą pod słońcem, a każdy, kto twierdzi inaczej, staje się jej wrogiem numer jeden. Dziewczyna lubi nieustannie udowadniać sobie swoją wspaniałość, dlatego często zaprasza różnych mieszkańców pałacu do rywalizacji - oczywiście każdą z nich wygrywa bez problemu, ponieważ nikt nie zamierza wchodzić jej w drogę. Nasza przygoda rozpoczyna się w dniu, w którym po raz kolejny wygrywamy z naszym starszym bratem, księciem Kichiro. Chłopak niby mimochodem wspomina o tym, że jest jedna rzecz, której na pewno nie udałoby nam się dokonać, a jest nią przetrwanie przez tydzień poza pałacem, bez służby i prywatnych nauczycieli. Oczywiście dla nas taka wątpliwość przemienia się w wyzwanie. Podejmujemy rzuconą rękawicę i postanawiamy udowodnić bratu, jak bardzo się myli. Opuszczamy pałac i przeprowadzamy się do wynajętego mieszkania, a następnie udajemy do zwyczajnej publicznej szkoły. Problem pojawia się, kiedy na naszej drodze staje Ryuu Hayashi - klasowy prymus, który nie zamierza łatwo oddać nam tytułu najlepszego ucznia. Dodatkowo nasz ojciec postanawia mimo wszystko mieć rękę na pulsie i wysyła za nami jednego z naszych najwierniejszych lokajów, Kentę Torii. To dzięki nim przeżyjemy tydzień, który będzie dla nas nie tylko okazją nie tylko do przeżycia przygody miłosnej, ale również refleksji nad sobą.
Oczywiście należy przyznać, że fabuła jest dosyć naciągana. Nie sądzę, żeby jakiś władca posłał swoją córę do normalnej szkoły, tym bardziej bez żadnej obstawy. Również samo pojawienie się Ahri w szkole jest co najmniej dziwne. Dziewczyna przedstawia się z imienia i nazwiska, a mimo to nikt jej nie kojarzy - sądzę, że akurat tak ważna osoba powinna być dosyć rozpoznawana. Postać Kenty też budzi moje zastrzeżenia - chyba każdy ojciec miałby wątpliwości co do tego, czy pozwolić przystojnemu młodemu lojakowi na sprawowanie pieczy nad swoją dorastającą córką. W dawnych czasach pewnie takie decyzje nieraz skutkowały pojawieniem się królewskich wnuków z nieprawego łoża. Ja wiem, że świat otome to świat fikcji, ale osobiście lubię, kiedy fabuła jest chociaż trochę prawdopodobna.

Gra posiada bardzo przyjemną oprawę audiowizualną. Muzyka rozbrzmiewa sobie gdzieś w tle, nie wpadając w ucho, ale również nie irytując. Co ważne, bohaterowie nie mają podłożonego głosu, więc musicie liczyć się z tym, że nie będzie Wam dane ich usłyszeć. Postacie i tła są bardzo ładnie narysowane - miejscami może przyczepić się do anatomii czy zbyt skąpego stroju naszej protagonistki (mnie osobiście takie rzeczy rażą), ale generalnie wszystko wygląda bardzo przyjemnie. Widać kreskę czołowego rysownika studia Winged Cloud - miękką i dynamiczną, a taką lubię najbardziej. Można bez przesady stwierdzić, że jest to poziom gier z wyższej półki. Zobaczcie zresztą sami:

Która kobieta nie chciałaby posiadać takiego lokaja?

Niestety, gra jest chyba najkrótszą płatną produkcją otome, w jaką miałam przyjemność zagrać. Przyznam szczerze, że liczyłam na przynajmniej 3-4 godziny przeznaczone na każdy wątek, a tymczasem oba można spokojnie ukończyć w godzinę. To niestety znacznie przekłada się na ich jakość. Ja rozumiem, że gra miała być utrzymana w konwencji humorystycznej, więc nie należało spodziewać się głębokich przemyśleń bohaterów czy chwil pełnych wzruszeń, ale prawda jest taka, że w rzeczywistości twórcy przedstawiają nam jedynie zarys każdej postaci i uniemożliwiają jej polubienie, co w grach otome jest raczej podstawą. Wydaje mi się też, że skoro tak bardzo dopracowali grę od strony graficznej, to mogli również napisać odrobinę dłuższy scenariusz. Nie twierdzę, że sama fabuła jest zła, bo można zdrowo uśmiać się przy niektórych dialogach, ale widzę tutaj ogrom niewykorzystanego potencjału. Nic dziwnego, że produkcja zbiera na Steamie mocno mieszane opinie.
Kolejnym minusem jest fakt, że w menu nie ma galerii odblokowanych ilustracji - jeżeli nie zapisaliśmy gry w odpowiednim momencie, to nie będzie nam dane cieszyć nimi oka. Ja wiem, że gra jest krótka, ale to dla mnie naprawdę duży minus.
Polecam również przed zakupem gry dokładnie sprawdzić wymagania sprzętowe. "Pyrite Heart" miewa problemy z uruchomieniem się na starszych laptopach (w przypadku mojego prawie 10-letniego toughbooka to była metoda prób i błędów).

Podsumowując, "Pyrite Heart" jest w mojej opinii całkiem dobrą grą na rozpoczęcie swojej przygody z otome - nie jest długa i posiada w sobie wszystkie typowe elementy dla tego typu gier (sympatycznych bohaterów, zabawne dwuznaczne sytuacje, nacechowane emocjami rozmowy i rodzące się uczucie).  Można więc zdecydować się na zakup, żeby sprawdzić, czy tego typu rozgrywka w ogóle nam odpowiada - tym bardziej, że gra niewiele kosztuje. Starzy wyjadacze będą natomiast raczej zawiedzeni i ukończą "Pyrite Heart" z ogromnym niedosytem. Samą grę możecie zakupić na Steamie za ok. 20 zł, ale często można nabyć ją w promocji za mniej niż połowa tej kwoty, więc polecam polować na promocję.

Dodam też, że studio Winged Cloud jakiś czas temu pracowało nad kolejną swoją grą otome, "The Guardian's Spell", ale projekt został anulowany. Szkoda, bo mógł to być efekt wyciągnięcia wniosków z opinii graczy na temat "Pyrite Heart".


***
Link do gry w serwisie Steam: http://store.steampowered.com/app/324170/

sobota, 18 czerwca 2016

16. Listen to your heart, czyli krótka opowieść o umieraniu ("Narcissu").

Musicie wiedzieć o mnie jedno - nienawidzę szpitali. Głównie dlatego, że w przeszłości zdarzało mi się dosyć często w nich przebywać i wiem, jak po kilku tygodniach człowiek zaczyna tęsknić za domem. Sterylne otoczenie, badania, nieustanny dźwięk "pikania" aparatury medycznej. I ludzie wokół. Z doświadczenia wiem, że znajomości zawarte podczas hospitalizacji są jednymi z tych najtrwalszych - wychodzi na to, że wspólnie przeżywane cierpienie i niedogodności potrafią zbliżyć chorych do siebie.



Nic zatem dziwnego, że kiedy jedynie znajoma napisała mi o serii "Narcissu", sięgnęłam po nią bez wahania. Jest to seria krótkich i darmowych gier visual novel, stworzona przez studio Stage-nana i Tomo Kataokę. Pierwsza część ujrzała światło dzienne w 2005 roku. Gra nie wyróżniałaby się niczym szczególnym, gdyby nie poruszana przez nią tematyka. Nie jest to bowiem opowieść o randkach i spełnianiu marzeń - jest to historia o cierpieniu i powolnym przemierzaniu drogi na tamten świat. Katatoka pokazuje nam jednak, że nawet na ta wyboistej i kamienistej drodze można się uśmiechnąć.

W pierwszej części wcielamy się w postać chorej na serce dziewczyny, która ląduje w szpitalu. Jej wyniki diametralnie się pogarszają i zostanie przeniesiona na siódme piętro, w którym znajduje się hospicjum. Otrzymuje białą winylową bransoletkę ze swoim imieniem i grupą krwi. Białe ściany, wręcz pedantyczna czystość i nadmiernie miłe pielęgniarki sprawiają, że bohaterka od razu czuje się tam obco. Jedyną rozrywką pacjentów zdaje się być oglądanie głupich programów w telewizji i właśnie podczas takiego seansu poznajemy Satsumi, która również choruje na serce. Jest cichą i bardzo skrytą dziewczyną, ale postanawia wyjaśnić nam panujące w hospicjum zasady. Co jakiś czas każdy z pacjentów ma możliwość wyjścia na przepustkę do domu. Rzadko któremu udaje się dożyć trzeciej takiej przepustki, ale jeśli już tak się stanie, to jego stan jest na tyle poważny, że po powrocie zostaje uziemiony w szpitalu aż do dnia swojej śmierci. Można więc powiedzieć, że każdy pacjent może wybrać, czy zamierza odejść w domu rodzinnym, czy też w białym i sterylnym hospicjum. Satsumi nie jest jednak zainteresowana żadną z tych opcji. Chciałaby chociaż raz w życiu decydować sama o sobie. Kiedy w telewizji jest wyświetlany program o dziko rosnących rosnących narcyzach, w dziewczętach zachodzi wewnętrzna przemiana. Kiedy jedynie mamy okazję, wymykamy się ze szpitala na odległy przystanek autobusowy tylko po to, żeby chociaż przez chwilę poczuć wolność i móc poobserwować zdrowych ludzi wiodących normalne życie - życie, którego częścią nigdy już nie będziemy. To jednak jedynie wstęp do dalszych wydarzeń. Kiedy podczas odwiedzin nasz ojciec idzie porozmawiać z lekarzami, uświadamiamy sobie, że nie mamy chwili do stracenia. Zabieramy kluczynki do jego srebrnego coupe, przygotowujemy zapas leków i wspólnie z Satsumi kradniemy samochód, odjeżdżając w nieznane.

Pozornie błądzimy bez celu, ale tak naprawdę zmierzamy do miejsca swojego przeznaczenia. Satsumi wydaje się doskonale znać drogę na wyspę Awaji i to właśnie tam pod jej namową kierujemy swoje coupe. Po drodze odbędziemy parę poważnych rozmów i będziemy starać się walczyć z całych sił o powodzenie naszej ponad 900-kilometrowej podróży. Jeżeli jednak sądzicie, że "Narcissu" jest ckliwą historyjką o głaskaniu się nawzajem po główkach, to jesteście w błędzie. W temacie choroby gra jest dosyć oszczędna w słowach - skupia się raczej na pokazaniu nam, jak bardzo osoba chora pragnie normalności. Jesteśmy świadkami dorastania dwóch dziewczyn, które zmuszone są do podjęcia najważniejszej decyzji ich życia. Mistrzowskie pióro Tomo Kataoki sprawi natomiast, że i dla nas będzie to podróż pełna refleksji i wzruszeń.

Gra pod względem graficznym może rozczarować. Posiada tylko jedną ilustrację (końcową), a samo tło rozgrywki stanowi niewielki pasek przy górnej granicy ekranu. Od czasu do czasu mignie w nim twarz Satsumi, ale to wszystko. Gra jest tak minimalistyczna, jak jedynie może być i esteci mogą czuć się zawiedzeni. O wiele lepiej wypada soundtrack, który jest po prostu przepiękny - zdarzało mi się parę razy zostawić go sobie w tle, kiedy pracowałam przy komputerze. Muzyka jest bardzo nastrojowa i idealnie buduje klimat gry, co jest raczej rzadko spotykane w tego typu produkcjach.

Czy grę polecam? Tak, wszystkim bez wyjątku, ponieważ "Narcissu" jest dowodem na to, że gry visual novel to nie tylko romantyczne historie o randkowaniu. Jeżeli jedynie nie przeszkadza Wam dosyć uboga oprawa wizualna i fakt, że jako gracze będziecie jedynie biernymi obserwatorami historii (podczas gry nie podejmujemy ani jednej decyzji), to będzie to pozycja idealna na ciepły czerwcowy wieczór.


***
Grę możecie pobrać bezpłatnie w serwisie Steam (wersja na PC): 
http://store.steampowered.com/app/264380/?l=polish 


Lub w Google Play (wersja na Androida): 
https://play.google.com/store/apps/details?id=com.qberty.narcissu&hl=pl


środa, 15 czerwca 2016

15. "Without Within", czyli jak dobrze być sobą.

Dzisiaj chciałabym opowiedzieć Wam o grze szczególnej. Nie jest to otome, ale mimo to uważam, że zdecydowanie warto po nią sięgnąć. Nie tylko dlatego, że jest dobra, przepełniona humorem i darmowa, ale również dlatego, że w nienachalny i zaskakująco przyjemny sposob przypomina nam o tym, co jest najważniejsze. Przedstawiam Wam "Without Within".

Gra została stworzona przez maleńkie studio InvertMouse i ujrzała światło dzienne 23 stycznia 2015 roku. Opowiada historię uroczej dziewczyny o imieniu Vinty, która pasjonuje się kaligrafią i skrycie marzy o tym, że odniesie w tej dziedzinie sukces. Jej życie nie jest usłane różami - ledwo udaje jej się wiązać koniec z końcem, wiecznie zalega z czynszem i nie stać jej na drobne przyjemności. W dodatku nikt nie kupuje jej prac, a często nawet krytykuje je za jakość wykonania. Mimo to Vinty nie poddaje się i codziennie wytrwale próbuje spełnić swoje marzenie, w czym oczywiście my jako gracze będziemy mogli jej pomóc.


Jeżeli ktoś jednak oczekuje od "Without Within" sztampowej opowieści w stylu "od zera do bohatera" - zawiedzie się. Gra nie próbuje przekazać nam, że jeśli czegoś bardzo chcemy, to jesteśmy w stanie to osiągnąć. Skupia się raczej na przypomnieniu, że niezależnie od tego, czy osiągniemy sukces, czy też nie, należy cieszyć się życiem, radować małymi przyjemnościami i dostrzegać pozytywne strony każdej sytuacji. Optymizm Vinty jest wprost zaraźliwy. Cała gra jest utrzymana w komediowym klimacie, ale nie brak w niej również miejsca na wzruszenie i odrobinę refleksji. Biorąc pod uwagę fakt, że jest króciutka (można z powodzeniem ukończyć ją w pół godziny), należą się twórcom naprawdę duże brawa, ponieważ stworzyli opowieść, której absolutnie niczego nie brakuje. Ręczę, że podczas gry na Waszej twarzy nieraz zagości szczery uśmiech.

Co ciekawe, gra bawi się również z widzem. W pewnym momencie nasza bohaterka udaje się do sklepu z grami visual novel, mając zamiar nabyć ostatni hit pewnego sławnego studia. Niestety, na miejscu okazuje się, że nie ma wystarczającej ilości pieniędzy, więc ostatecznie decyduje się na grę "Sunflower War", wydaną w 1997 roku, brzydką, zakurzoną i... stworzoną przez firmę InvertMouse. W domu Vinty odkrywa, że dobra opowieść nie musi mieć wcale super grafiki ani znanych nazwisk na okładce, i całkowocie zatapia się w grze, która okazuje się strzałem w dziesiątkę. Można to odczytać jako takie mrugnięcie oczkiem w stronę samego gracza mające zachęcić nas do wspierania małych firm tworzących gry - bo to właśnie dzięki nam, kupującym, mogą rozwinąć skrzydła. 

Oprawa audiowizualna świetnie oddaje klimat "Without Within" - muzyka w tle wprawdzie nie wpada w ucho, ale również nie nuży ani nie irytuje. Kreska Karli Featherstone jest miękka i bardzo przyjemna dla oka. Wszystko zdaje się idealnie ze sobą współgrać, tworząc ciekawy i sympatyczny efekt końcowy.

Czy grę polecam? Zdecydowanie tak. Nie tylko dlatego, że potrafi skutecznie wyciągnąć z dołka. Jest to po prostu dobry produkt i zdecydowanie udany debiut studia InvertMouse. Zachęcam do pobrania, zagrania i przekonania się o tym na własnej skórze. 


***
Grę pobierzecie tutaj: http://store.steampowered.com/app/345650/



sobota, 11 czerwca 2016

14. EKIPA GRY "ANTICLOVE" POSZUKUJE!


Jakiś czas temu wspomniałam Wam, że razem z grupą tłumaczy i korektorów pracujemy nad polską wersją gry "AnticLove". Niedawno część młodszych dziewczyn miała matury i postanowiła odejść z zespołu, żeby móc poświęcić się przygotowaniom na studia, dlatego poszukujemy nowych osób, które byłyby w stanie pomóc nam w rozwoju projektu. Jeżeli kochacie gry otome i chcecie przyczynić się do wzrostu popularności tego gatunku w Polsce, to jest to oferta dla Was.

Współpraca odbywa się na zasadzie wymiany barterowej - w zamian za pracę będziecie mieć nielimitowany dostęp do całego contentu gry, który tradycyjnie odblokowuje się za pomocą PA. Zdobędziecie również cenne doświadczenie pod okiem starszych tłumaczy i korektorów.


KOGO POSZUKUJEMY:

tłumaczy - nie musicie być laureatami olimpiad przedmiotowych ani studentami filologii angielskiej. Ważne, że znacie język angielski lub francuski na poziomie przynajmniej średniozaawansowanym (B1/B2), posiadacie łatwość w tłumaczeniu (lekki styl, znajomość związków frazeologicznych, wyłapywanie kontekstu i żartów sytuacyjnych) i lubicie to robić, w a razie problemów czy wątpliwości sięgacie po słownik. Praca polega na tłumaczeniu konkretnych rozdziałów bezpośrednio w panelu developerskim. Chętnie przyjmiemy również osoby, które pomogą nam w tłumaczeniu interfejsu. Jeżeli nie wiecie, czy dacie sobie radę, możecie spróbować swoich sił w zadaniu, które standardowo wysyłamy osobom chętnym do współpracy. Otrzymacie je w odpowiedzi na swoją aplikację.


moderatorów forum - a więc tych, którzy będą pilnować porządku na naszym małym wirtualnym kawałku podłogi ;). Nasze forum nie posiada systemu banów (wyłączając naprawdę wyjątkowe sytuacje) i ostrzeżeń, więc osoby z władczymi zapędami zapewne się tu nie odnajdą. Za to wszelcy miłośnicy prawa i porządku będą mile widziani. Do Waszych zadań będzie należeć usuwanie zbędnych wątków i postów, przenoszenie tematów do archiwum, odpowiadanie na pytania użytkowników i cotygodniowe zamieszczanie na forum sprawozdań z fanpage'a. Od chętnych wymagamy umiejętności poprawnego pisania po polsku (nie w takim samym stopniu, jak od korektorów, ale sadzenie byków co drugie słowo jest niedopuszczalne), cierpliwości i kultury osobistej.


Dodatkowe cechy, które musi posiadać każdy z kandydujących:
 - ukończone minimum 16 lat (z doświadczenia wiemy, że przyjmowanie młodszych osób nie zawsze się sprawdza);
 - odpowiedzialność (są terminy, których należy przestrzegać);
 - kultura osobista;
 - gotowość do uczenia się (może się zdarzyć, że stworzone przez Was tłumaczenie nie zostanie zatwierdzone i będziecie musieli je poprawić).


Praca w naszym zespole jest bardzo przyjemna. Nauczymy Was obsługiwać panel deva i będziemy do Waszej dyspozycji w razie jakichkolwiek problemów i wątpliwości - nikt nie zostanie rzucony od razu na głęboką wodę. Jesteśmy wyrozumiali i życzliwi, i dbamy o to, żeby w ekipie panowała fajna, rodzinna atmosfera.

Nie bójcie się pisać w razie pytań i wątpliwości. Na wszelkie pytania chętnie odpowiem.

Wszystkich zdecydowanych zapraszam natomiast do zgłaszania aplikacji. Każda wiadomość zostanie rozpatrzona. Piszcie na adres: kitsune.anticlove@onet.pl

13. WYNIKI KONKURSU

Na wstępie chciałabym serdecznie podziękować Wam za tak liczny udział. To nie pierwszy raz, kiedy zaskakujecie mnie w tak pozytywny sposób. Jesteście wspaniali - mogłabym jedynie życzyć innym posiadania takich czytelników.

Ten tydzień był dla mnie trudny. Kent próbował napoić moje kolekcję kaktusów maślanką, Ikki godzinami przesiadywał w łazience i wdzięczył się do lustra, Toma i Shin nieustannie się kłócili, a Ukyo próbował ugotować zupę z mojego kota (na szczęście kot wyszedł z tego cało). Nawet nie wiecie, jak się cieszę, że w końcu będę mieć ich z głowy. ;)

Najchętniej obdarowałabym plakatami wszystkich, ale niestety jest to niemożliwe. Pamiętajcie, że nawet, jeśli dzisiaj szczęście się do Was nie uśmiechnęło, to może się tak stać innym razem. Dlatego jeśli kochacie gry otome, to gorąco zachęcam do odwiedzania mojego bloga.

Zwycięzcę wyłoniłam w drodze losowania, a jest nim...


Gratuluję! Proszę o kontakt mailowy (kocham.gry.otome@gmail.com) - napisz mi, którego chłopca zabierasz ze sobą, Ellen!

Jeszcze raz dziękuję Wam wszystkim za udział. Wyrazy wdzięczności ślę również Drukarni Wielkoformatowej AVATAR z Warszawy.

piątek, 3 czerwca 2016

12. Pożegnanie z "Amnesią" - KONKURS!


Przed chwilą wydarzyło się coś niezwykłego. Właśnie szłam gotować obiad, kiedy ktoś załomotał w drzwi. Poszłam otworzyć i w progu spotkałam pięciu  uroczych młodzieńców: Tomę, Shina, Ikkiego, Kenta i Ukyo. Nie byli jednak wcale w pokojowych nastrojach. Siłą zaprowadzili mnie do pokoju, przykuli kajdankami do toughbooka i pod grożbą spalenia mi domu (Ukyo, schowaj tę zapalniczkę!!!) kazali przepisać poniższe oświadczenie:

My, niżej podpisani, nie godzimy się odejść z bloga w ten sposób. Uważamy, że jego czytelnicy są najwspanialszymi graczami pod słońcem (całuski dla Moniki i Shinju! dop. Ukyo) i jeśli gdziekolwiek mamy odchodzić, to tylko z nimi. Dlatego pragniemy zorganizować konkurs, w którym pewien szczęściarz otrzyma jednego z nas na własność. Jeżeli ten warunek nie zostanie spełniony, to nie ręczymy za siebie (Toma, co robisz z moją klatką dla kota?!).

Podpisano: Toma, Shin, Ikki, Kent i Ukyo.


Sami więc widzicie, że nie mogłam odmówić ;).



Prezentuję Wam zatem konkurs, w którym możecie zdobyć śliczny plakat w formacie A2 - to Wy zadecydujecie o tym, który z chłopaków u Was zamieszka. Plakat powstanie na zamówienie w profesjonalnej drukarni i na pewno stanie się bardzo przystojną ozdobą Waszego pokoju. Może też być wspaniałym prezentem dla przyjaciółki/siostry/mamy/babci i wszystkich innych miłośników "Amnesii".

Co trzeba zrobić, żeby go otrzymać? Wystarczy zgłosić się w komentarzu pod tym postem (pisząc np. "Biorę udział"). Jeżeli lubisz mój blog i uważasz, że jest wart pokazania go światu, udostępnij informację o konkursie na swoim blogu, profilu na FB czy fanpage'u - będę naprawdę bardzo, bardzo wdzięczna.


Wybrać możecie jeden z poniższych wzorów (chłopcy cierpliwie pozowali!):











Rozdanie będzie trwać do 10 czerwca. Zachęcam Was do licznego udziału i spróbowania szczęścia, bo już nie mogę z nimi wytrzymać! Nawet nie wiecie, jak ciężko jest wyżywić pięciu facetów w sile wieku ;).

No, panowie, możecie mnie odkuć.

środa, 1 czerwca 2016

11. Szpieg z Krainy Deszczowców i przyjazny duszek - Waka i Orion ("Amnesia: Memories")

Na początek informacja o dwóch nowościach, które pojawiły się na blogu. Pierwszą z nich jest możliwość subskrybowania wpisów poprzez e-mail. Jest to dobra opcja dla wszystkich, którzy nie posiadają konta w serwisie Google i nie mogą dołączyć do obserwatorów, a nie chcieliby przegapić żadnego wpisu.
Druga do spis tytułów, a więc alfabetycznie posegregowane odnośniki do wszystkich powiązanych z nimi wpisów. Dzięki temu zawsze znajdziecie to, czego szukacie i nie będziecie musieli przekopywać się przez wszystkie notki w poszukiwaniu informacji dotyczących konretnej gry.


Dzisiaj opowiemy sobie o postaciach, które nie posiadają wprawdzie wpłasnych wątków, ale mają tak duży wpływ na fabułę gry, że nie sposób o nich nie wspomnieć.



Pierwszą taką postacią jest Orion - uroczy duszek i sługa lorda Nhila. Pewnego dnia ląduje w naszym umyśle, wypychając z niego sporą część wspomnień. Z wyglądu przypomina rozczochranego rogatego dzieciaka z dosyć oryginalnym gustem odnośnie ubioru. Niewiele dowiadujemy się na temat jego boskiej służby i miejsca, z którego pochodzi. Jest szalenie zaaferowany sprawą naszej utraconej pamięci i postanawia ze wszystkich sił pomóc nam ją odzyskać. Niestety, jego możliwości są znacznie ograniczone, ponieważ tylko my możemy go widzieć i słyszeć, a on sam nie ma wpływu na otoczenie (nie może np. podnosić i przesuwać przedmiotów, co bywa szczególnie przykre, kiedy musimy znaleźć klucze czy pamiętnik). Aktywnie komentuje wszystkie wydarzenia, przestrzega (oczywiście nie zawsze słusznie), doradza i wysłuchuje nas, kiedy tego potrzebujemy. Jest zawsze przy nas, chociaż może na chwilę zerwać łączącą nas więź, jeśli potrzebujemy odrobiny prywatności. Sprawia wrażenie nieco naiwnego i roztrzepanego panikarza, ale kiedy trzeba, możemy na niego liczyć. Jedna z najbardziej wymownych scen pojawia się w wątku Ukyo, kiedy zostajemy uwięzieni w płonącej świątyni. Widząc, że sytuacja jest beznadziejna, prosimy Oriona, żeby zerwał więź i nie musiał cierpieć razem z nami. On jednak mężnie postanawia trwać z nami do samego końca. O dziwo zdaje się również mieć większe rozeznanie w sprawach damsko-męskich niż wszyscy męscy bohaterowie razem wzięci. Wie, że kobieta potrzebuje silnego ramienia, czułości, zrozumienia i wierności, toteż pozwala sobie na niewybredne komentarze wobec naszych chłopców, którzy większości tych rzeczy dopiero się uczą (albo nigdy nie opanowują nawet podstaw - patrz: Ikki). Trochę szkoda, że nie jest o jakieś dziesięć lat starszy, ponieważ jego wątek mógłby być jedynym normalnym wątkiem w grze - o ile normalnym można byłoby nazwać chodzenie na randki z duchem.




Drugą taką postacią jest Waka, a więc szef kawiarni, w której pracujemy. Przyznam szczerze, że ogromnie żałuję, że nie otrzymał swojego własnego wątku, ponieważ jest to jedyna męska postać, którą pokochałam praktycznie od pierwszego wejrzenia. Po pierwsze dlatego, że jest starszy od nas, a mnie w realnym świecie nie kręcą studenci (za stara jestem), a po drugie dlatego, że mam wyjątkową słabość do wysokich okularników, na dodatek brunetów. Charakter Waki zmienia się jak w kalejdoskopie i w każdym wątku jest jakby kimś innym. Raz jest cichy, spokojny i niemalże niezauważalny, a innym razem despotyczny i siejący wśród swoich pracowników prawdziwy postrach. Najbardziej przypadł mi do gustu w wątku Kenta, w którym sprawia wrażenie mężczyzny wymagającego i jednocześnie bardzo dbającego o swoich podwładnych. Waka twierdzi, że w przeszłości służył w wojsku (a ja mam ogromną słabość do żołnierzy), stąd jego dewiza (Klient to twój wróg!) i skłonność do rygorystycznego utrzymywania dyscypliny. Jest również całkowicie poświęcony prowadzonej przez siebie kawiarni - kiedy zalewa ją woda, sam zabiera się za czyszczenie i naprawiaianie szkód, nie czekając, aż na miejscu zjawi się reszta ekipy (szacun, bo w mojej poprzedniej pracy czasami zalewało nas w podobny sposób i doprowadzanie wszystkiego do porządku zawsze trwało parę godzin). Dodatkowo wydaje się nie przejmować drobnostkami (jak chociażby naszą koleżanką, która wiecznie robi do niego maślane oczy) i potrafi trafnie oceniać panujące między bohaterami relacje. Jednym słowem - mężczyzna idealny. Gdybym spotkała go w realnym życiu, chętnie umówiłabym się z nim na kawę i wysłuchała opowieści z frontu ;).


Tym oto akcentem żegnamy się z grą "Amnesia: Memories". Mam nadzieję, że moje przemyślenia były zaproszeniem do ciekawej dyskusji dla wszystkich, którzy w nią grali. Tym natomiast, którzy zastanawiają się, czy ją kupić, pomogły w podjęciu odpowiedniej decyzji.


Przypominam, że grę możecie zakupić w trzech miejscach:

Na Steamie (wersja na PC)http://store.steampowered.com/app/359390/?l=polish

W sklepie Google (wersja na Androida):
bezpłatne demo (+ możliwość zakupu każdego rozdziału z osobna) - https://play.google.com/store/apps/details?id=com.gloczus.amnesiasmp
pełna wersja - https://play.google.com/store/apps/details?id=com.gloczus.amnesiasmp_premium2&hl=pl

W sklepie iTunes (na urządzenia firmy Apple)https://itunes.apple.com/us/app/amnesia-memories/id1019449265?mt=8