wtorek, 29 listopada 2016

46. Anon, Kation i Onion. ("X-note") + WYNIKI KONKURSU

To już nasza ostatnia przygoda z "X-note". Ostatnia, ale wcale nie mniej emocjonująca. Muszę przyznać, że mam wyjątkowego nosa do tego typu gier i zwykle przechodzę wątki w takiej kolejności, że historia sama układa mi się w spójną całość. Z początku sądziłam, że spotkanie z Anonem będzie lekkim zakończeniem całej przygody, a tymczasem okazało się opowieścią, która wbiła mnie w fotel i sprawiła, że omal nie wyskoczyłam ze skarpetek. Jest to opowieść mocna jak wódka i wzruszająca niczym wyciskacz łez. Jeśli również zamierzacie ją poznać, zaopatrzcie się w duże pudełko chusteczek - przyda się!


Anona poznajemy w pracowni komputerowej Instytutu Xen. Chłopak już na dzień dobry zdaje się wiedzieć o nas więcej niż my sami. Twierdzi nawet, że zna rozmiar naszego biustu, i że pozyskał informacje z komputera Yuona. Udajemy się więc do pokoju gospodarza, żeby wyjaśnić ten afront. Okazuje się, że w komputerze nie ma żadnych kompromitujących nas treści, więc nie pozostaje nam nic innego, jak porządnie Anonowi przywalić. Okazuje się, że chłopak jest hakerem i oferuje nam swoje usługi, twierdząc, że jest w stanie pozyskać każdą informację. Nie omieszka też oczywiście dodać, że rozmiar naszego biustu ocenił na oko.

Taki właśnie jest Anon - Essi nie bez powodu przez większość gry nazywa go zboczeńcem. To zabawny i niezwykle optymistycznie nastawiony do życia młodzieniec, któremu nie sposób odmówić ani uroku, ani poczucia humoru. Bardzo często w ramach żartu składa nam dwuznaczne propozycje i od razu daje nam do zrozumienia, że bardzo mu się podobamy i najchętniej umówiłby się z nami na randkę. Szybko również udowadnia, że można na nim polegać. Zdaje się być idealnym materiałem na kumpla. Gdyby jednak gra poszła w tak oczywistym kierunku, nie byłaby grą od studia Zeiva. Anon skrywa w sobie tajemnicę. Jest osobą, która składa całą opowieść w całość i bez krórej nie bylibyśmy w stanie zrozumieć fabuły "X-note". Jest odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu - bohaterem, którego nie dałoby się zastąpić i którego tak naprawdę nie chcielibyśmy zastąpić nikim innym. Osobiście szalenie przepadam za postaciami, które okazują sympatię na zasadzie "kto się czubi, ten się lubi". Anon doskonale wie, jak podnieść Essi ciśnienie, ale jednocześnie nie przekracza granic. Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę jego teksty, gra nadal zamyka się w pewnych ramach i jest produkcją stosunkowo grzeczną. Wprawdzie ze względu na cięższy klimat ciężko polecić ją młodszym graczom, ale to nie jest "Amnesia: Memories" ze swoimi mordercami i bohaterami ewidentnie chorymi psychicznie.

Nie chcę zdradzać Wam na temat Anona zbyt dużo, ponieważ nie chcę odbierać Wam przyjemności z poznawania jego historii. Mogę jednak ręczyć, że jego początkowa schematyczność i przewidywalność jest jak najbardziej zamierzona. W pewnym momencie wątek przestaje być lekką opowieścią o nastolatku komplementującym biust bohaterki, a staje się ostatnim, najczarniejszym elementem układanki, który musimy dopasować do niekoniecznie pięknego obrazka Instytutu Xen. Będziecie rwać sobie włosy z głowy. Będziecie śmiać się w głos. Będziecie płakać. A na sam koniec rozgrywki stwierdzicie: "Jakie to jest dobre!".

Po raz kolejny możemy jedynie bić brawa dla studia Zeiva!


Teraz część, na którą wszyscy czekali, a więc ogłoszenie wyników konkursu. Egzemplarz gry "X-note" wędruje do Seleny Bleuberryside za wyczerpującą, szczerą i bardzo ładnie napisaną odpowiedź. Mam nadzieję, że "X-note" sprawi, że wejdziesz w świat otome głębiej i będziesz miała okazję poznać kawałek naprawdę dobrze opowiedzianej historii. Gratuluję! W celu odebrania nagrody skontaktuj się ze mną mailowo: kocham.gry.otome@gmail.com.

Wygrać mogła tylko jedna osoba, ale wszystkie nadesłane przez Was odpowiedzi przeczytałam z najwyższą przyjemnością. Dzięki nim mogłam lepiej poznać Wasze preferencje i oczekiwania. Mam nadzieję, że w przyszłości uda mi się im sprostać. Pragnę również zawiadomić, że niebawem na blogu pojawią się dwa kolejne konkursy, a także naprawdę duża świąteczna niespodzianka. Zaglądajcie co jakiś czas, żeby ich nie przegapić!

piątek, 25 listopada 2016

45. Odważny jak śliwa, biały jak śnieg - Oure. ("X-note")

Kiedyś pewien mistrz powiedział do swojego ucznia: "Spójrz na śliwę. To najsilniejsze drzewo ze wszystkich. Jako jedyne ma odwagę zakwitać wtedy, kiedy inne zaczynają więdnąć". To zdanie zdaje się idealnie pasować do Ourego - bohatera kolejnego rozegranego przeze mnie wątku w "X-note". Kim jest ten tajemniczy Mieszkaniec Korytarza Instytutu Xen? Odpowiedź jest jedna: na pewno nie tym, kim zdaje się być. I na pewno nie tym, kim - jak sądzicie - jest.


Wspomniałam już w swoich poprzednich wpisach, że twórcy ze studia Zeiva mają ogromny wręcz talent do budowania opowieści opartych na emocjach. Nie boją się poruszać trudnych tematów, ale robią to delikatnie, skupiając się raczej na budowaniu historii niż tworzeniu tandetnych wątków romantycznych. Oure z pozoru kompletnie nie pasuje na bohatera gry otome - poznajemy go na korytarzu Instytutu Xen. Jest wobec nas bardzo uprzejmy, ale zachowuje się jak dziecko zagubione we mgle, a wraz z rozwojem wydarzeń to wrażenie jedynie bardziej się nasila. Zdecydowanie nie pasuje do stereotypu seksownego biszhounena. Jest słodki i uroczy, ale raczej jako młodszy brat niż materiał na życiowego towarzysza. Przyznam szczerze, że - chociaż jego wątek bardzo mi się podobał - przez większość czasu zadawałam mu bezgłośnie pytanie: "Chłopie, co ty robisz w grze typu dating sim?".

A Oure robi wiele, chociaż przez większość gry nie opuszcza znajdującego się nieopodal sali biologicznej korytarza. To powstać bardzo bierna, prowadzona wręcz defensywnie. Przez większość czasu zdaje się nawet kompletnie nie mieć niczego wspólnego z opowiadaną historią - można odnieść wrażenie, że istnieje niezależnie od niej. Oczywiście są to jedynie pozory, bo tak naprawdę jest istotnym ogniwem, bez którego nie zrozumiemy złożoności fabuły.
Chłopak jest wręcz wymarzonym kandydatem na młodszego braciszka i w ten właśnie sposób jest traktowany przez Essi. Uwielbia obserwować chmury i śpiewać, a także potrafi godzinami opowiadać o słodyczach i przyjemnych wydarzeniach z przeszłości. Jest jak duże dziecko i tak również wygląda. To nadaje rytm również uczuciom samej Essi - dziewczyna nie myśli o Ourem jako o miłości swojego życia, a raczej jako o przyjacielu i kimś, z kim po prostu lubi spędzać czas. Jeśli więc liczycie na płomienne wyznania miłości i dwuznaczne teksty, to w tym wątku ich nie znajdziecie. Co nie oznacza, że Wasze serce ne drgnie, bo zrobi to i to wiele razy.

Sam Oure jest jak czysta biel. Jak zapach świeżo umytej skóry. Jak biała róża. To niewinny i delikatny młodzieniec, który zdaje się żyć w swoim własnym świecie. Potrafi nas rozbawić i wzruszyć do łez. Zawsze spotykamy go w tym samym miejscu - zdradza nam, że nie może opuszczać korytarza, więc jeśli chcemy z nim porozmawiać, musimy udać się właśnie tam. Od początku orientujemy się, że chłopak coś ukrywa - zdaje się nie tylko wiedzieć o wiele więcej od nas, ale również sprawia wrażenie kogoś, kto pod dziecinną buzią skrywa osobę w rzeczywistości o wiele starszą. Nasze dociekania nie zdają się jednak na wiele - musimy czekać na moment, w którym Oure sam zdecyduje się opowiedzieć nam prawdę. W końcu potrzeba cierpliwości, żeby drzewo mogło zakwitnąć.



Oczywiście okazuje się, że kreacja Ourego to jedynie sprytnie puszczone oczko ze strony twórców, które jedynie ukazuje ich geniusz w dziedzinie tworzenia postaci. Pod koniec wątku następuje wyraźne fabularne załamanie - twórcy brutalnie wyrywają nas z delikatnej, cukrowej bańki, w której przez większość czasu tkwiliśmy. Oure nadal jest biały jak śnieg, ale jest to śnieg zroszony krwią. Kiedy poznajemy prawdę, nie posiadamy już ani chwili do namysłu. Gra nabiera tempa i zmierza do niezwykle satysfakcjonującego i wzruszającego momentu kulminacyjnego. Wierzcie mi, uronicie niejedną łzę i będziecie zadawać sobie pytanie: "Co dalej?". I każde z Was zapewne udzieli innej odpowiedzi.

Głęboko wierzę, że takie historie sa potrzebne. To opowieści, które uwrażliwiają i przypominają o tym, co jest naprawdę ważne, również w dziedzinie gier otome - że wcale nie chodzi o to, żeby flirtować z seksownymi rysunkowymi facetami (chociaż to oczywiście również jest miłe), ale o to, żeby przeżywać, odczuwać i odkrywać piękno opowiedzianej historii. Żeby pozwolić kwiatom kwitnąć.


***
Jeśli chcecie osobiście poznać historię Ourego, zapraszam do wzięcia udziału w konkursie, w którym możecie wygrać grę "X-note". To już ostatnia szansa, ponieważ już w następnym poście podam wyniki. Zadanie jest naprawdę bardzo proste! Więcej informacji znajdziecie tutaj: http://tiny.pl/gc711.

poniedziałek, 21 listopada 2016

44. Jesteśmy u Szobu!

Informacja o organizowanym przeze mnie konkursie pojawiła się u Szobu - youtubera, który na co dzień kręci materiały dotyczące mangi i anime (fajne materiały!). Wiem, że są wśród Was osoby, które interesują się mangą, dlatego gorąco zachęcam Was do odwiedzin. To nie jest zwykła grzecznościowa reklama - to jest polecenie kanału gościa, który naprawdę wie, co mówi, i mówi to z pasją.

Link do Szobu: https://www.youtube.com/channel/UCEDC0FKRG-ncruBWyIH0WOA

Link do wspomnianego konkursu: http://tiny.pl/gc711



środa, 9 listopada 2016

43. Nowe gry przeglądarkowe od studia Tictales!

Dopiero co dotarła do nas informacja o tworzeniu polskiej wersji gry "RisingLovers" (więcej info znajdziecie tutaj - http://tiny.pl/gw2pv), a na horyzoncie już pojawiły się zapowiedzi dwóch kolejnych tytułów. Wygląda więc na to, że studiu Beemov wyrasta konkurencja i o ile panowie wezmą się do roboty i wprowadzą niezbędne poprawki do "Anticlove", to będzie to konkurencja naprawdę poważna, bo udowodnili, że w opowiadaniu historii są świetni.

Pierwsza z zapowiedzianych gier to "Underlove" - nietrudno domyślić się, że motywem przewodnim produkcji będzie muzyka. Jedynie spójrzcie na te tła!




Przedstawiono również pierwszego męskiego bohatera. Poznajcie Ryana (niezłe z niego ciacho!):


Kolejną grą jest tajemniczy tytuł "UnRapture", który zdaje się odbiegać nieco od przyjaznego designu reszty gier Tictales. Wszystko wskazuje na to, że będzie znacznie bardziej mroczna. Być może będzie też można grać w nią na telefonie komórkowym w taki sam sposób jak w "Mystic Messenger". Pożyjemy, zobaczymy.


Obie gry będą prawdopodobnie darmowe. Ja osobiście nie mogę się doczekać! Bardzo brakuje nam dobrych produkcji przeglądarkowych, które są adresowana do niego starszych graczy. Mam szczerą nadzieję, że oba projekty wypalą i za jakiś czas pojawią się w Polsce.

wtorek, 8 listopada 2016

42. Powstanie kolejna część "Without Within"!



Kojarzycie Vinty? To taka szalenie sympatyczna dziewuszka, której nigdy nie stać na najfajniejsze gry otome. W dodatku wiecznie zalega z czynszem i pracuje w taniej chińskiej restauracji. Posiada jednak wielkie ambicje - jest kaligrafką i marzy o tym, żeby kiedyś ktoś dostrzegł jej talent. I żeby było ją stać na najnowsze gry otome, oczywiście.

"Without Within" to szalenie sympatyczna seria visual novelek, które bawią, uczą i wzruszają. Przygody Vinty to wręcz idealna gra na długie, jesienne wieczory. Sam twórca przyznał, że nie zamierzał tworzyć trzeciej części i planował poświęcić się grom bardziej opłacalnym z marketingowego punktu widzenia, ale nie był w stanie rozstać się z Vinty (i w pełni go rozumiem!).

"Without Within 3" powinno ujrzeć światło dzienne w 2017 roku, a Was gorąco zachęcam do zapoznania się z recenzjami dwóch poprzednich części (i, oczywiście, zagrania w nie - linki znajdziecie bezpośrednio w tekście).

"Without Within" - http://tiny.pl/gr6tk

"Without Within 2" - http://tiny.pl/g94hb

niedziela, 6 listopada 2016

41. Yuon - tsundere w wersji light. ("X-note")

Dzisiaj powracamy do "X-note" i robimy to w nie byle jakim stylu, bo weźmiemy na tapetę tajemniczego szkolnego gospodarza. Yuon pojawia się w naszym życiu znienacka i kompletnie nie przejmuje się niuansami. To jest facet, który nie ma czasu na głupoty. Woli działać, a nie mówić. Nie lubi zresztą słów. Cedzi je oszczędnie i nie odzywa się, jeśli nie ma niczego mądrego do powiedzenia. Nie wchodzi do naszego serca po cichu, bo chociaż zagarnia je dla siebie całkowicie niepostrzeżenie, to robi to z gracją starego radzieckiego czołgu.


Yuon jest niewiele starszy od nas, ale sprawia wrażenie o wiele dojrzalszego. Nic dziwnego, w końcu jest szkolnym gospodarzem odpowiedzialnym za przebieg śledztwa. Próżno szukać u niego cech typowych dla przeciętnego nastolatka. Yuon nie brechta się, nie robi sobie beki i nie heheszkuje - on działa. Od razu niemalże uświadamiamy sobie, że wie o sprawie o wiele więcej, niż nam się wydaje. I dawkuje nam te informacje jak arszenik - ciężko od niego cokolwiek wydobyć, czy to prośbą, czy to groźbą. Do tego jest niesamowicie inteligentny i błyskotliwy, a w rękawie zawsze chowa ciętą ripostę, która jednak ma to do siebie, że z czasem zaczyna nabierać nieśmiałości i nie wyściubia już na zewnątrz nosa. Bo Yuon, proszę państwa, jest tsundere. I chociaż jest to niewątpliwie trundere w wersji light (ktoś, kto spodziewa się w jego wątku przeżyć tak intensywnych, jak w historii Shina z "Amnesii...", może się zawieść), to i tak potrafi namieszać w głowie. Wierzcie mi.

Yuona poznajemy nieopodal naszego domu. Chłopak zaczepia nas na ulicy i wręcz rozkazuje (chociaż w bardzo subtelny sposób), żebyśmy porzuciły nasze dawne życie i rozpoczęły naukę w Instytucie Xen. Od początku oferuje nam swoją opiekę i pełne wsparcie, ale od razu widać, że nie jest to typ troskliwego tatusia, a raczej uzbrojonego w atomowe śnieżki Dziadka Mroza. Tak, profesjonalny dystans (wręcz chłód) ze strony Yuona będzie nas prześladował niemalże do końca gry. Widać, że chłopak ma wiele do ukrycia i nieraz posługuje się półprawdą. Sprawia wrażenie kogoś, kto osobiście jest zaangażowany w serię morderstw i kto wcale nie zamierza się z tym tak naprawdę kryć. To typ, który ma zdanie innych w tak głębokim poważaniu, że można byłoby posądzać go o wszystko, a on nawet nie mrugnąłby okiem. Nic zatem dziwnego, że nasza początkowa nieufność nie robi na nim żadnego wrażenia. On wykonuje swoją pracę, a jest nią czuwanie nad tym, żebyśmy trenowały nasze parapsychiczne zdolności, zbierały informacje i nie dały wciągnąć się w żadną kabałę. Jest jak przełożony, któremu możemy powiedzieć o wszystkim, pod warunkiem, że przyczyni się to dla dobra sprawy. Reszta go nie interesuje. Oczywiście na pozór.

Jak typowy tsundere, Yuon jest w kontakcie z kobietami totalną amebą. Po pewnym czasie sam wychodzi z propozycją zabrania nas na randkę, ale robi to na zasadzie: "Dobra, to zabierz mnie gdzieś i spraw, żebym się dobrze bawił. Zabaw mnie!" i mówi to całkowicie poważnie. Oczywiście nie zmienia to faktu, że w jego towarzystwie bawimy się całkiem nieźle (nie ma niczego pzyjemniejszego, niż robienie z takiego faceta kretyna, wierzcie mi). Rzecz jasna z czasem Yuon nabiera ogłady, ale już do końca mówienie o uczuciach nie będzie jego mocną stroną. I wiecie, co? Uważam to za jedną z największych jego zalet. Nie cierpię mężczyzn, którzy potrafią wiele mówić o uczuciach, ale nie potrafią ich okazać. Po Yuonie nie można spodziewać się romantycznych wyznań, ale to on będzie tym, który zaopiekuje się nami, gdy zachorujemy. Kiedy źle odbieramy jego intencje, nie ustaje i przychodzi codziennie, żeby ponownie nas do siebie przekonać. Nie poddaje się, nie odpuszcza. Wie, czego chce i wie, jak to dostać. I to dostaje, bo takich mężczyzn ze świecą szukać. To on udaje się z nami na nocne myszkowanie po szkole, to on jest dla nas prawie zawsze wtedy, kiedy go potrzebujemy. Jest trochę jak Anioł Stróż, ale w niczym nie przypomina pyzatego cherubinka z odpustowych obrazków dla dzieci. On wie, co robi. I robi to dobrze, wytrwale, do samego końca. Nie będę zdradzać Wam szczegółów - to jest coś, co musicie przeżyć sami.


Oczywiście należy też pamiętać o tym, że wątek Yuona jest dosyć schematyczny i charakterystyczny dla postaci w typie tsundere. Tak, jak napisałam na początku swojej notki, zawiedzione będą osoby szukające w tej opowieści jakichś wybitnie oryginalnych zwrotów akcji. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to historia opowiedziana dobrze i świetnie sprawdza się jako odskocznia od innych tytułów. "X-note" nigdy nie pozostawi Was z mindfuckiem w głowie, ale zamiast tego będziecie mieć przeświadczenie, że wzięliście udział w porządnej, solidnie napisanej opowieści. I będziecie poznawać ją z przyjemnością, nawet pomimo jej przewidywalności.

I jeśli chcecie mieć szansę na jej poznanie, nie omieszkajcie zostawić komentarza pod poniższym wpisem - możecie dzięki temu wygrać dla siebie egzemplarz gry "X-note":
http://tiny.pl/gc711

środa, 2 listopada 2016

40. Z Archiwum X w świecie otome, czyli tajemnica "X-note" + KONKURS!

Na wstępie chciałabym przeprosić Was za dwa tygodnie bez żadnego wpisu, ale byłam (i nadal jestem) niesamowicie zawalona pracą - prawdopodobnie odsapnę dopiero w grudniu. Dlatego proszę Was o cierpliwość i jednocześnie pozdrawiam wszystkie osoby, które zaglądają tu codziennie w poszukiwaniu nowych wpisów, a wiem, że takie istnieją. ;)

Dzisiaj chciałabym opowiedzieć Wam o kolejnej grze znanego studia Zeiva. Wcześniej recenzowałam już świetne i darmowe "Voices from the Sea" (recenzję przeczytacie tutaj - http://tiny.pl/g999s), więc nadszedł czas na jakiś jego komercyjny produkt. Przyznam szczerze, że próbowałam grać w "X-note" już wcześniej, ale jakoś średnio podszedł mi ten tytuł. Co paradoksalne, przeszkadzało mi głównie to, co obecnie uważam za jego atut. Być może prawdą jest więc stwierdzenie, że do pewnych gier trzeba dojrzeć, a z innych po prostu wyrosnąć.


W grze wcielamy się w postać trzynastoletniej Essi, która posiada nadprzyrodzone moce. Kiedy była małą dziewczynką, była świadkiem zagadkowej śmierci swojej matki. Teraz mieszka sama i nie rozstaje się z jedyną pamiątką, która jej po niej została - pendrivem zawierającym folder o tajemniczej nazwie "X". Essi nie jest w stanie go odczytać, ale nie traci nadziei i wierzy, że dotarcie do zapisanych w nim plików pomogłoby jej zrozumieć, co stało za śmiercią najbliższej jej osoby. Prócz tego wiedzie życie całkowicie zwyczajnej nastolatki - aż do dnia, w którym na jej drodze pojawia się Yuon. Dziwaczny chłopak prosi (a wręcz nalega), żeby Essi przeniosła się do pobliskiej elitarnej szkoły Xen Institute, w której - jeśli wierzyć plotkom - dochodzi do wielu niewyjaśnionych zjawisk. Niedawno doszło tam do morderstwa i Yuon prosi nas o pomoc w rozwikłaniu zagadki i ujęciu sprawcy. Co ciekawe, doskonale wie również o naszym pendrivie. Czy możemy mu zaufać?

Nawet nie wiecie, jak często w czasie gry będziecie zadawać sobie to pytanie. Produkcje Zeivy mają to do siebie, że niesamowicie budują klimat. W "X-note" doskonale można poczuć klaustrofobiczną atmosferę zaszczucia, a kiedy odwiedzicie Xen Istitute nocą, będziecie odczuwać ciarki. Wszystko dzięki odpowiedniej oprawie audiowizualnej - w grze dominują wyblakłe kolory, a muzyka dodatkowo potęguje wrażenie niepokoju. Nawet toporne i wręcz brutalistyczne menu zdaje się dawać nam do zrozumienia, że nie mamy do czynienia ze słodką grą otome. Wart uwagi jest również bardzo płynny sposób animowania postaci.

"X-note" wyróżnia się jednak nie tylko klimatem, ale również bardzo dobrą fabułą. Muszę Wam wyznać, że rzadko zdarza mi się przejść za jednym zamachem cały kilkugodzinny wątek, a przy tej produkcji bawiłam się tak dobrze, że nie byłam w stanie oderwać się od toughbooka. To gra otome, która kładzie ogromny nacisk na fabułę, a wątek romantyczny jest niejako na drugim planie (co wcale jednak nie oznacza, że jest traktowany po macoszemu). Bliższą relację możemy nawiązać z trzema chłopakami: Yuonem, Anonem i Ourem - są to bardzo grzeczne (chociaż Anon rzuca wiele dwuznacznych tekstów), ale również emocjonalne wątki, które potrafią wzruszyć do łez - oczywiście przybliżę Wam je dokładniej w kolejnych wpisach. Sama fabuła gry jest bardzo ciekawa i pozwala nam zabawić się w detektywa (ta nutka niepewności, kiedy boimy się iść do sali biologicznej w obawie przed tym, co możemy tam znaleźć!), ale jest też trochę przewidywalna i chociaż zakończenie jest mocne, to pozostawia uczucie pewnego niedosytu. Nie zmienia to jednak faktu, że gra jest naprawdę bardzo, bardzo dobra. Dodatkowym atutem jest jej waga - zaledwie 77 MB, więc jest przyjazna wszelkich ograniczeniom transferowym. ;) W zasadzie jedyną (ale za to dużą) wadą produkcji jest dla mnie niemożność obejrzenia odblokowanych ilustracjji - taka sytuacja w grze otome raczej nie powinna mieć miejsca.


Grę możecie zakupić w serwisie Steam (kosztuje ok. 75 zł), ale możecie otrzymać ją również ode mnie. Wystarczy, że napiszecie pod tym postem, za co lubicie gry otome. Wypowiedzi mogą być długie lub krótkie, zabawne lub poważne - ważne, żeby były szczere. Pamiętajcie, że nie ma znaczenia, czy jesteście weteranami gatunku i zagraliście w dziesiątki tytułów, czy też dopiero rozpoczynacie swoją przygodę (swoją drogą jeśli zaczniecie od "X-note", to na pewno ostatecznie się do niego przekonacie). Żeby dodać komentarz, nie musicie posiadać bloga ani konta w serwisie Google. Zwycięzcę wyłonię wraz z ostatnim wpisem poświęconym grze, dlatego zaglądajcie tu cierpliwie co jakiś czas.
Powodzenia!


***
Jeśli chcecie przekonać się, czy "X-note" jest dla Was, możecie zagrać w bezpłatne demo online (nie wymaga pobierania):
http://zeiva.net/otome/x_note_game_demo.html

A jeśli już się przekonaliście, możecie zakupić pełną wersję w dwóch miejscach:
Na Steamie:
http://store.steampowered.com/app/337940/?l=polish

Na stronie internetowej studia Zeiva:
http://zeiva.net/otome/x_note_game.html