poniedziałek, 29 lipca 2019

165. Odkryłam największego słodziaka gier otome! (7'scarlet)

Wiem, że teraz powinnam wziąć się w sumie za recenzję kolejnego wątku ze Steam Prison, ale nie mogłam się powstrzymać. Ten liliowowłosy okularnik wpadł mi w oko już przy pierwszym kontakcie z 7'scarlet i nie mogłam się doczekać, kiedy w końcu rozegram jego wątek. Bardzo cieszę się, że ten dzień w końcu nadszedł. Czytajcie dalej, a dowiecie się, jak uszczęśliwić każdego miłośnika kotów.


Toę spotykamy podczas wyprawy z Hino do świątyni w Okunezato. Naszym uczom ukazuje się uroczy młodzieniec w yukacie, który jest bardzo zajęty zbieraniem się z ziemi po upadku. Szybko wychodzi na jaw, że nieszczęśnik zamierzał nakarmić miejscowe koty, które zdają się mieć do niego wyjątkową słabość, a on sam nazywa je bóstwami opiekuńczymi miasteczka. Chłopak prędko się ulatnia, po czym widzimy się z nim ponownie na wieczornym spotkaniu miłośników łowców tajemnic. Toa daje się nam poznać jako typowy, chorobliwie nieśmiały nerd, który prędzej obejrzałby wszystkie fillery "Naruto" niż zaprosił dziewczynę na kawę. To zakochany w grach i anime outsider, który bardzo usilnie próbuje dopasować się do innych i nadążyć za mainstreamem, ale średnio mu to wychodzi, szczególnie że nawet pośród ludzi przywdziewa oddzielającą go od świata zbroję pod postacią ocieplanej yukaty, zdecydowanie nieadekwatnej do panującego w grze lata. Można odnieść wrażenie, że chłopak najbezpieczniej czuje się właśnie w niej i swoich grubych okularach, które zdradzają raczej dużą wadę wzroku niż chęć nadążania za modą. Jednym słowem: przegryw. Przegryw i... chodząca słodycz.

Toa zaprasza nas na wspólne oglądanie sztucznych ogni podczas miejscowego festiwalu, które ostatecznie kończy się karmieniem kotów w parku i podziwianiem widowiska z dala od ludzi. Nasz towarzysz zdecydowanie źle czuje się w tłumie i bardzo denerwuje się naszym pierwszym wspólnym wyjściem, ale stara się dać z siebie wszystko. To zresztą cecha, która przejawia się we wszystkim, co robi. Nieustannie stara się pomóc, co w połączeniu z jego gapostwem kończy się potłuczonymi talerzami i częstymi upadkami. Chłopak bardzo bierze sobie do serca pomoc w odnalezieniu naszego brata i jednocześnie mocno przeżywa własną bezradność. Ma niską samoocenę i przez wieloletnie poniżanie ze strony rówieśników myśli o sobie dokładnie w ten sam sposób, w jaki myśleli o nim inni. Mimo to nie jest postacią bierną i jest to coś, co najbardziej mi się w jego kreacji podoba. Twórcy gier otome bardzo często ulegają pokusie i wsadzają takie postacie w relacje, w których to kobieta nosi spodnie i zdaje się wręcz ciągnąć za sobą partnera, który przejawia inicjatywę worka kartofli. W przypadku wątku Toi mamy do czynienia z gościem, który próbuje walczyć ze swoimi słabościami i potrafi zdobyć się na odważne czyny i wyznania, ale nie stoi to w sprzeczności z jego osobowością. Jest absolutnie przesłodki, kochany i uroczo ciapowaty - na sam jego widok ma się ochotę go przytulić. No i kocha koty, co dla mnie zawsze jest ogromnym plusem, jako że sama jestem kociarą. Jednak gra 7'scarlet nie byłaby produkcją z dreszczykiem, gdyby nasz bohater nie skrywał własnej tajemnicy. I to takiej, która po odkryciu uderza gracza z mocą rozpędzonego kowadła (jeśl ktoś chce uniknąć spoilerów, niech ominie tekst napisany kursywą).


Okazuje się bowiem, że chłopak to nikt inny, tylko sławny A-TO, frontman grupy AUK ZERO, mający niebawem zagrać koncert w Okunezato. Co robi tym pełnym niebezpieczeństw mieście zupełnie sam, bez opieki menadżera i ochrony - pozostaje tajemnicą. Faktem jest, że nawet po wyjściu tego sekretu na jaw nadal pozostaje sobą. Trochę bałam się, że nagle okaże się, że to wszystko było tylko na pokaz i ujrzymy przed sobą pewnego siebie gwiazdora, który zrzuca maskę (razem z okularami) i od tej pory zachowuje się jak samiec alfa, któremu niepotrzebne są podboje, aby wszystkie były jego. Na szczęście tak się nie stało, chociaż opowieść Toi jest jednocześnie dosyć smutnym zobrazowaniem tego, jak wygląda życie członka azjatyckiego boysbandu. Wiem, że takie zespoły są u nas bardzo popularne, ale sama odczuwam pewne wyrzuty sumienia, kiedy ich słucham, i trochę boli mnie skala reżyserowania całego zjawiska (nie żeby u nas tego nie było, bo za działaniami twórcy zawsze stoi wytwórnia, ale jednak bardziej zachęca się artystów do bycia sobą i buduje ich markę w oparciu o ich indywidualność). Jeżeli komuś zachowanie menadżerki Toi wydaje się przesadzone, to powinien uświadomić sobie, że w rzeczywistości tak właśnie to wygląda. Jeżeli utalentowany wokalnie chłopak trafia do boysbandu, to wytwórnia ustala mu wszystko: jaką ma mieć osobowość (wszak wiadomo, że w każdej grupie musi znaleźć się słodki romantyk czy niegrzeczny chłopiec, najlepiej z zamiłowaniem do rapowania), jak się zachowywać, jak ubierać, gdzie chodzić, co mówić, jak się wysławiać. Taki nieszczęśnik staje się "idoru", czyli idolem nastolatek - ma rozkochiwać w sobie fanki (ale na odległość, ze sceny) i nie wolno mu robić niczego, co mogłoby tę ślepą miłość podburzyć. Nie ma więc prawa do posiadania dziewczyny czy spotykania się z przyjaciółkami płci pięknej, ponieważ jest winien swoim fankom przeświadczenie, że mogłyby go w sobie rozkochać i go mieć, bo to napędza ich przywiązanie do grupy i jednocześnie sprzedaż płyt. Nikogo tak naprawdę nie obchodzi, jaki dany muzyk jest w rzeczywistości - wszyscy kochają jedynie wytworzoną wokół niego medialną iluzję. Było mi tak naprawdę bardzo żal Toi, bo choć z jednej strony otrzymał uznanie i podziw (a więc coś, na co ze strony rówieśników nie mógł liczyć), to z drugiej stał się niewolnikiem przemysłu, dla którego był jedynie dobrze sprzedającym się produktem. Komuś o takiej wrażliwości mogłoby to mocno siąść na psychice.


Sam wątek raczej nie popycha nas zbytnio w stronę odkrycia prawdy o naszym zaginionym bracie, ale podobnie było w przypadku Isory. Skupia się natomiast na budowaniu więzi między postaciami i odkrywaniu kolejnych tajemnic Okunezato. Samo natężenie elementów otome nie jest jednak większe niż w przypadku poprzednich wątków. To nadal bardzo grzeczna gra, w której granicę bliskości między bohaterami wyznacza pocałunek i chociaż cała opowieść pełna jest ciepła, to nadal jest utrzymana w mocnych ryzach i bardziej skupia się na tym, do czego mogłoby między postaciami dojść, a nie na tym, do czego dochodzi. Taki jednak urok koreańskich produkcji, w których mocno daje o sobie znać ichniejsza cenzura obyczajowa i na próżno szukać w nich odważniejszych scen. Mimo to 7'scarlet nadal jest ponadprzeciętnie napisaną grą i wątek Toi stanowi dowód na to, że ktoś poszukujący dobrej fabuły z dreszczykiem zdecydowanie się na niej nie zawiedzie.

***
Grę 7'scarlet możecie zakupić tutaj:
https://store.steampowered.com/app/839450/7scarlet/

4 komentarze:

  1. Grafika gry robi wrażenie. Piękna!
    rebellek.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
  2. "Koreańskich produkcji"? To japońska gra :).

    OdpowiedzUsuń
  3. "obejrzy wszystkie filery naruto" hahahah

    Co do mojego zdania: podchodziłam trochę z rezerwą do tego routa, jakoś jego archetyp w ścieżkach nie pociaga mnie za bardzo ale jak juz dostałam małe podejrzenia co do niego zawarte w spoilerach, postanowiłam rzucić okiem.
    Bardzo dobra historia i bardzo urocza <3
    Jednak niestety znowu mniej tajemnic itp chociaz więcej niz w pozostałych.
    Dopiero Sosuke mnie zaspokoił i aktualnie jestem na panie szefie. Jest co ogrywać :D
    Pozdrawiam cieplutko, świetna recenzja.

    OdpowiedzUsuń