środa, 7 czerwca 2017

73. "Będę cię chronił do ostatniej kropli krwi" - wątek Gekkamaru ("Nightshade")

Dzisiaj powracam do obiecanej recenzji wątku Gekkamaru z gry "Nightshade". Przyznam szczerze, że gdyby nie to, że przeczytałam w sieci, iż jego opowieść jest niezwykle wzruszająca, nie zdecydowałabym się na rozegranie pierwszego wątku właśnie z nim. Mam wielką słabość do brunetów o złotych oczach (jak Jisoo z gry "Dandelion: Wishes brought to you"), a mimo to Gekkamaru w ogóle nie wpadł mi w oko. Mimo to postanowiłam zaryzykować i to właśnie jego wybrać na wprowadzenie mnie w świat Shinobi. 


Gekkamaru jest postacią, którą już na wstępie doskonale znamy, bowiem mężczyzna jest naszym osobistym ochroniarzem i to aż od najmłodszych lat. Wykazuje się przy tym ogromną wręcz opiekuńczością i ingeruje nawet w przebieg naszych treningów. Sprawia wrażenie kogoś, kto nie wybaczyłby sobie, gdyby nam się coś stało, dlatego ze sporą dozą zrezygnowania po prostu mu na jego wybryki pozwalamy, jednocześnie po cichu doceniając go za poświęcenie. Nie dziwimy się również, kiedy Gekkamaru zostaje nam przydzielony jako ochroniarz w czasie naszej pierwszej misji. Mężczyzna otrzymuje jednak warunek - nie wolno mu w żaden sposób ingerować w nasze starania i ma być dla nas partnerem, a nie opiekunem. Na szczęście ku naszej uldze bierze sobie ostrzeżenia do serca i stara się nas raczej wspierać, a nie niańczyć. Jest również osobą, która chroni nas przed niewybrednymi żartami Kuroyukiego. Można nawet powiedzieć, że aż do właściwego zawiązania akcji nie ma go w naszym otoczeniu zbyt często. Wszystko zmienia się, kiedy dowiaduje się o oskarżeniu nas o śmierć władcy. Wtedy jako jedyny otwarcie protestuje przeciwko powrotowi Shinsengumi do wioski i postanawia opuścić przyjaciół, żeby móc uratować nam życie. A to dopiero początek historii.

Twórcy zastosowali ciekawy zabieg, bo w przeciętnej grze otome wyznanie miłości następuje zwykle w 3/4 wątku, a tutaj ma miejsce na początku. To wszystko sprawia, że przez zdecydowaną większość opowieści przemierzamy świat jako para. I tutaj należą się brawa, bo rozwój relacji jest ukazany w bardzo zdrowy sposób. Heroina i Gekkamaru ewidentnie lubią siebie nawzajem i ufają sobie. Można powiedzieć, że to typowa para, która zjada razem beczkę soli i w ten sposób umacnia swoje uczucie. Mężczyzna jest dojrzały i odpowiedzialny, nie daje nam powodów do zazdrości i poważnie myśli o przyszłości. Widać, że jest starszy i bardziej doświadczony od nas, co zaowocowało pewną życiową mądrością, której nam niekiedy brakuje. Nie jest to jednak ideał pozbawiony wad - przyznam szczerze, że mnie przez większość gry bardzo denerwowała jego nadopiekuńczość, chociaż jednocześnie doceniałam całą gamę jego zalet.


Cała nasza podróż to dla Gekkamaru ogromny sprawdzian lojalności. Kiedy uwalnia nas z więzienia, wyznaje nam, że zawsze będzie po naszej stronie i wyruszy z nami w podróż do ukrytej wioski Shinobi, którzy porzucili służbę u swoich panów. Mężczyzna wie o istnieniu wioski od swojej matki, ale nie jest pewien, czy takie miejsce rzeczywiście istnieje, czy też jest może jedynie czymś w rodzaju Krainy Czarów z dziecięcych baśni. Mimo to jednak bierze nas za rękę i wyrusza w drogę i przyznam szczerze, że jest to ta cecha jego charakteru, którą uważam za szczególnie piękną: nie ma pewności, ma wątpliwości i wie, że wszystko może skończyć się powodzeniem, a mimo to idzie przed siebie, żeby chronić osobę, którą kocha. Czy tak właśnie nie powinien wyglądać związek? Że nie wiem, czy coś z tego wyjdzie i nie mogę powiedzieć, co będzie za dziesięć lat, ale mimo to już dzisiaj i teraz daję z siebie sto procent, żeby wszystko zakończyło się szczęśliwie? Dla Gekkamaru ta postawa oznacza zresztą znacznie więcej, bo wiąże się z o wiele większą gamą wyrzeczeń - żeby chronić heroinę, mężczyzna musi wystąpić przeciwko polującym na nią przyjaciołom, którzy zamierzają poprzez uśmiercenie dziewczyny oczyścić dobre imię swojego klanu. Jeśli sytuacja tego wymaga, gotów jest nawet zabić ich w jej obronie. W końcu obiecał. W końcu dał słowo - a słowo Gekkamaru wiele znaczy.

Nie ma jednak róży bez kolców i z czasem dowiadujemy się, że mężczyzna skrywa w sobie bardzo mroczny sekret. Nie będę zdradzać, żeby nie psuć Wam przyjemności sięgnięcia po ten tytuł (w tym celu pomijam również naprawdę sporo wydarzeń fabularnych, bo nie chcę serwować Wam wrażenia otwierania otwartego prezentu), ale jest to coś, czego żadna dziewczyna grająca w ten tytuł się zapewne nie spodziewała. Oczywiście ostatecznie wszystko kończy się szczęśliwie, ale nie zmienia to faktu, że opowieść Gekkamaru to kawał naprawdę mocnej, emocjonalnej historii, która podejmuje ogrom ważnych tematów.


Jako osoba, która zajmuje się pisaniem gier od strony zawodowej, mogę powiedzieć jedno - ten wątek czyta się jak dobrą książkę. Właściwie wszystko jest tutaj na swoim miejscu: mamy intrygujące zawiązanie akcji, bardzo płynne poprowadzenie historii (nic nie dzieje się zbyt szybko ani zbyt wolno), świetny pacing, mistrzowsko napisane dialogi - to wszystko razem przypomina nam, że otome to nie są wcale głupkowate historie dla nastolatek. To również małe dzieła sztuki, które czyta się z równie wielką przyjemnością jak książki. I chociaż Gekkamaru jako postać średnio mi podszedł, to uważam go za bardzo fajnego faceta z bardzo piękną historią do opowiedzenia.


***
Na koniec chciałabym z przyjemnością powiadomić Was o tym, że mamy już w Polsce własny fanpage poświęcony grom otome. Pomóżmy mu się rozwinąć!

https://www.facebook.com/gryotome/


2 komentarze:

  1. niestety, nie mam możliwości sięgnięcia po grę (bycie piętnastoletnim biedakiem-cebulakiem boli), więc mogłabyś mi zdradzić w komentarzu jakiż mroczny sekret skrywa gekkamaru? strasznie mnie to ciekawi >//<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [SPOILER]Zostało na niego rzucone zaklęcie, które nakazywało mu chronić protagonistkę (nie była więc pewna, czy to, co do niej czuje, jest prawdziwe), i zostało ono rzucone tylko po to, żeby mężczyzna mógł w odpowiednim momencie ją na polecenie ojca zabić.

      Usuń