środa, 2 stycznia 2019

152. Nowy rok - nowa ja, czyli Recenzencki Rachunek Sumienia

Czuję się jak Chise, którą przygniata potęga magicznej mocy. Ilustracja z "Oblubienicy czarnoksiężnika".

Tutaj miała być recenzja gry, którą udało mi się dzisiaj ukończyć, ale zamiast tego postanowiłam zdobyć się na kolejny osobisty wpis. Do jego stworzenia zainspirowała mnie sytuacja, w której się jakimś czas temu znalazłam, a która w perspektywie czasu miała kluczowe znaczenie odnośnie przyszłości mojego bloga. Otrzymałam bowiem propozycję na pozór nie do odrzucenia - w zamian za porzucenie KGO miałam recenzować te same gry na czyimś dużym i rozwijającym się portalu. Obiecywano mi możliwość budowania wizerunku w oparciu o znaną markę i konkretne zarobki. Mimo to odmówiłam. Stwierdziłam wtedy, że blog jest dla mnie odskocznią od pracy w gamedevie i piszę na własny rachunek między innymi dlatego, że nikt mnie nie ogranicza i sama jestem sobie panią. Case closed.

To jednak było parę miesięcy temu. Od tamtego czasu wiele się zmieniło i nawiązywane przeze mnie współprace zaczęły mieć coraz poważniejszy charakter i nie ograniczać się jedynie do przekazania kodu z grą. Przez długi czas nie dopuszczałam do siebie myśli o zmianach, ale ona podgryzała moje kostki jak rozjuszony terier, z początku jedynie próbując złapać je zębami, aż w końcu niemalże uniemożliwiając mi chodzenie. Jak wiadomo, bez nóg łatwiej siedzieć w miejscu niż przeć naprzód, ale w końcu musiałam wstać i uświadomić sobie, że mój blog nie jest już jedynie miejscem, do którego wrzucam swoje czasami naprędce spłodzone przemyślenia. Kiedy patrzę na swoje stare wpisy, widzę z nich wiele braków, potknięć i niedociągnięć. W większości przypadków nawet ich przed dodaniem nie sprawdzałam, przez co były najeżone powtórzeniami i literówkami. Z czasem pod pewnymi względami było już lepiej, ale nadal radośnie uprawiałam recenzencką samowolkę: w tekstach brakowało czasami ważnych informacji i były najeżone spojlerami. Zdarzało mi się do niektórych wpisów kompletnie nie przykładać, a w inne wkładać ogromną ilość serca. To wszystko sprawiało, że moje teksty były bardzo nierówne: raz dobre, raz słabe, raz podchodzące do danego tytułu w sposób produktowy, innym razem w sposób krytyczny. Jednocześnie te, które publikowałam w czasopiśmie gamingowym, w którym ówcześnie pracowałam, były moim opus magnum: dopieszczone pod każdym względem, poprzedzone porządnym researchem i wychodzące na światło dzienne po wielu godzinach intensywnej pracy. Tymczasem ktoś, kto zajrzał na mojego bloga, mógł zacząć się szczerze zastanawiać, dlaczego komuś takiemu jak ja powierzono tłumaczenie i redagowanie tekstów w grach. I słusznie, bo już dawno temu powinnam uświadomić sobie, że skoro planuję mierzyć wyżej, to nie mogę dalej traktować KGO jako odskoczni.

Dlatego czas na zmiany. Nie są one drastyczne, ale pozwolą mi zadbać o wszystkie wspomniane powyżej aspekty.

Po pierwsze, wpisy będą pojawiać się rzadziej - prawdopodobnie raz na dwa tygodnie, ale zawsze w weekend. Dzięki temu ja będę mieć więcej czasu na przygotowanie wpisu, a Wy będziecie wiedzieć, kiedy spodziewać się kolejnej recenzji. Wpisy dotyczące Szkoły Tworzenia Gier Otome będą ukazywać się co dwa miesiące.

Po drugie, postanowiłam znacznie przekładać jakość nad ilość. Od tej pory na moim blogu znajdziecie:
1) recenzje produktowe - czyli recenzje dotyczące całej gry, zawierające jedynie ogólny zarys fabuły (po lekturze będziecie wiedzieć, czy warto po dany tytuł sięgnąć, czy też nie);
2) recenzje krytyczne - recenzje poszczególnych wątków, w których fabuła będzie rozłożona na części pierwsze, a kreacja i osobowość bohatera dokładnie przeanalizowane. Dzięki temu wpisy te będą wartościowe nie tylko dla tych, którzy ukończyli dany tytuł, ale również tych, którzy chcieliby stworzyć własną grę i dowiedzieć się, czego uczyć się od najlepszych i czego unikać;
3) recenzje związanych z grami visual novel gadżetów, które uda mi się zdobyć (np. edycji kolekcjonerskich);
4) teksty poruszające tematykę gier visual novel od strony społecznej i psychologicznej;
5) wspomniane już wcześniej wpisy ze Szkoły Tworzenia Gier Otome;
6) okazjonalnie wpisy związane z ABJD i moim projektem lalkowym.

Od czasu do czasu mogą pojawić się u mnie również wpisy związane z innymi wytworami azjatyckiej popkultury, ale będzie miało to miejsce rzadziej niż dotychczas.

Po trzecie, dzięki powyższym rozwiązaniom będę mieć więcej czasu na tłumaczenie gier. Tłumaczenie The House in Fata Morgana zapewne się w tym roku nie pojawi, ale postaram się zrobić wszystko, żeby było gotowe na początek przyszłego.


Jak prezentuje się rozkład jazdy na najbliższe tygodnie?

W pierwszej kolejności zaprezentuję Wam produkcję z naszego rodzimego podwórka, która jest dowodem na to, że Polacy nie gęsi i swoje gry visual novel mają.
Następnie powrócimy do pewnej skąpanej w mroku posiadłości, ale tym razem nie w towarzystwie Michela, a Beniyuri. W międzyczasie zerkniemy też, co słychać u naszych dawnych znajomych z Shinsengumi i zapolujemy na wielkiego zwierza w towarzystwie uroczych kociaków.
Będziemy również świadkami paru bardzo obiecujących premier. Ze swojej strony mogę zapewnić, że jest na co czekać!


Na koniec chciałabym podziękować wszystkim, którzy przez te wszystkie lata zawsze służyli mi dobrą radą i krytykowali mnie, kiedy zaszła taka potrzeba. Bez Was nie byłoby mnie tutaj i nie wiedziałabym, gdzie dalej iść. Mam nadzieję, że nadal będziecie mnie odwiedzać i że będę mogła zawsze serwować Wam najwyższej jakości content.

2 komentarze:

  1. Powodzenia życzę i czekam na rozwój bloga! Przesyłam ogrom uścisków, co byś wiedziała, że to co robisz ma znaczenie, nie tylko dla Ciebie, ale również dla innych.
    Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla takich wiadomości chce się pisać! Dziękuję za miłe słowa!

      Usuń