sobota, 28 października 2017

84. Saito, ty brutalu! ("Fashioning Little Miss Lonesome")

Wstyd się przyznać, że od naszego ostatniego spotkania minął już prawie miesiąc, ale niestety choroba nie wybiera i musiałam przeznaczyć dwa weekendy na to, żeby usilnie nie dać się jesieni i problemom z nogą. Dzisiaj też nie czuję się najlepiej, ale Saito z gry "Fashioning Little Miss Lonesome" od samego rana nie pozwala mi zasnąć, twierdząc, że mam nie wymyślać i ruszyć swoje tłuste dupsko, by Wam o nim napisać. Poznajcie Saito - Naczelnego Buca Gier Otome Ever.


Jak już wiecie (a kto nie wie, niech zerknie do mojego poprzedniego wpisu dotyczącego tej gry), panowie z "Fashioning Little Miss Lonesome" usilnie próbują zrobić z nas modelkę, a my usilnie próbujemy się temu przeciwstawić. I w przypadku Saito słowo "usilnie" nabiera dosłownego znaczenia, ponieważ chłopak nie omieszka posunąć się nawet do przemocy fizycznej, żeby jedynie osiągnąć swój cel. Spotykamy go tuż po felernym spotkaniu z Mikim. Saito zdradza nam, że jest jego przyjacielem i zamierza pomóc mu w spełnieniu marzeń, więc sorry Batory, ale nie powrócimy szybko do domu.

Nietrudno już na początku zauważyć, że to właśnie Saito pełni w naszym "trójkąciku" dominującą rolę. Można nawet odnieść wrażenie, że aż za bardzo bierze sobie do serca konieczność osiągnięcia celu, w ogóle nie patrząc na to, czy się na coś zgadzamy, czy też nie. Mamy być modelką, a więc mamy być szczupłe (choć w sumie już jesteśmy), jeść mało i zdrowo, dużo ćwiczyć i chodzić z gracją nieco bardziej subtelną niż sunący czołg. A ponieważ jesteśmy generalnie leniwą bułą, która najchętniej przespałaby wakacje w łóżku, trzeba zmusić nas do zmian. Kiedy Saito dowiaduje się, że nasze drugie śniadanie składa się ze słodkiej bułki, a kolacja z pizzy, wpada w szał. Postanawia dla nas gotować i kontrolować wszystko, co jemy. Również w treningach nie czeka nas taryfa ulgowa. Przy tym facecie czeka nas codzienne bieganie i dodatkowe ćwiczenia, a także, nieustanne wysłuchiwanie, jak ważne jest, żebyśmy liczyły kalorie i mało jadły. Przyznam szczerze, że za te zachowania miałam ochotę przybić Saito piątkę. Krzesłem. W twarz. Strasznie mnie wkurza, jak ktoś komuś zagląda w talerz i uważam to za skrajnie nieetyczne. Szczególnie kiedy - podobnie jak u Saito - idzie to w parze z wmawianiem komuś, że żre jak świnia i niedługo będzie szerszy niż wyższy. Tutaj dochodzi jeszcze druga kwestia, a więc szkodliwość przekazu. Jak można jednocześnie zmuszać kogoś do dużego wysiłku fizycznego i mówić mu, że ma mało jeść? Przecież to jest szkodliwe dla organizmu i nie sprzyja chudnięciu, wręcz przeciwnie - metabolizm ulega wtedy znacznemu spowolnieniu. Osoba, która dużo ćwiczy, powinna również sporo jeść - zdrowo, ale sporo, żeby zmuszany do większego wysiłku organizm mógł prawidłowo funkcjonować i nie została zaburzona praca narządów wewnętrznych. Współczuję dziewczynom, które chciałyby wziąć sobie do serca rady Saito, a samego Saito wysłałabym na wykład dotyczący zdrowego odżywiania i na przyspieszonym kurs "Jak przestać być chujem".


Myli się jednak ten, kto twierdziłby, że Saito nie posiada żadnych dobrych stron. W gruncie rzeczy jest bowiem troskliwy i wrażliwy, chociaż nie okazuje tego wprost. Jest typem, który nigdy nie powie Ci, że Cię lubi, a mimo to zawsze Ci pomoże i wszystko dla Ciebie załatwi. Bywa również naprawdę miły i dobrze zorganizowany, głównie dzięki konieczności opiekowania się matką (stąd umiejętności kulinarne) i pracy na pół etatu jako host i kierownik w kawiarni z lokajami (takie kawiarnie to miejsca bardzo popularne w Japonii. Charakteryzują się tym, że gościom usługują w nich odgrywający konkretną rolę ludzie przebrani za lokajów). Zresztą załatwia nam tam pracę, pragnąc nieco podnieść naszą pewność siebie i obycie w kontakcie z ludźmi, bo wcześniej nasze umiejętności interpersonalne były na poziomie średnio rozgarniętej ameby. I kiedy okazuje się, że radzimy sobie świetnie, błyskawicznie zjednując sobie resztę pracownic, nie kryje swojego zdziwienia. Zachwytu również.

Mogłoby się wydawać, że w łóżku Saito jest wielbicielem ostrych praktyk BDSM, ale wbrew pozorom jest delikatnym kochankiem. Wie, czego chce i wie, jak po to sięgnąć, ale wykorzystuje do tego swój spryt, a nie przemoc. Uwielbia się droczyć i ma parę głupich zagrywek typu "Kupię ci spodnie, jak zrobisz mi loda", ale widać, że twórcy nie poszli po najcieńszej linii oporu i wszelkie wstawki 18+ są napisane ze smakiem.

Nie ukrywam jednak, że Saito nie przypadł mi do gustu jako postać. Rozumiem samą ideę, wedle której została stworzona i umieszczona w historii o aspirującej modelce, ale nie zmienia to faktu, że uderza w zbyt wiele miejsc, w których jestem wyjątkowo przeczulona. Z jednej strony chłopak pomaga bohaterce walczyć z kompleksami, ale obawiam się, że w realnym życiu jedynie by je pogłębił. Wmawianie komuś, że jest beznadziejny, ponieważ dokonuje nie do końca właściwych wyborów, jest zagraniem poniżej pasa i prędzej sprawi, że ten ktoś całkowicie się załamie niż zmotywuje do zmian. Ja wiem, że to jest komedia i wszystko jest w tej grze mocno przerysowane, ale sądzę, że twórcy podeszli do tematu nieco lekkomyślnie i stworzyli postać, z której można się śmiać (bo Saito zdecydowanie ma swoje momenty), ale nie można jej polubić, a chyba nie o to w grach otome chodzi.

Czy polecam ten wątek? Tak, o ile macie duże poczucie humoru, dystans do siebie i jakieś piętnaście krzeseł pod ręką.


4 komentarze:

  1. Po przeczytaniu notki jednak nie wiem, czy gra z krzesłami pod ręką jest takim dobrym pomysłem.
    . Jakbym tak miała walić krzesłem w monitor za każdym razem, gdy Saito mnie wkurzy, to chyba bym zbankrutowała ^^"

    OdpowiedzUsuń
  2. Swego czasu w Polsce była wydawana manga z dość podobną historią - Paradise Kiss. Również o nieprzystosowanej dziewczynie, którą grupa osób postanawia uczynić modelką - chociaż w tym przypadku chodziło o grupę uczniów z odzieżówki, którzy potrzebowali modelki na swoją obronę dyplomu. Dość powiedzieć, że autorką Paradise Kiss była twórczyni słynnej Nany. I tak samo jak tamta historia, ta również była skierowana do młodych kobiet w wieku 20-25 lat, gdzie nie był unikany temat trudnych związków czy seksu. Końcówkę można określić jako happy end, ale w dość specyficzny (życiowy) sposób. Bohaterka po prostu dorasta i jako już młoda, pracująca kobieta dobrze wie w czym jest dobra, za czym warto podążać a także... z czego zrezygnować i dlaczego. Bardzo polecam i przy okazji zaznaczam, że o ile manga jest świetna, tak anime straciło na klimacie - choćby z powodu komediowych wstawek, w których postaci nagle dostają brzydkie, kluskowate ciała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Paradise Kiss" to jedna z moich ulubionych mang. Miała na mnie bardzo duży wpływ, kiedy sama chodziłam do szkoły średniej. :)

      Usuń
  3. Wie, czego chce i wie, jak po to sięgnąć, ale wykorzystuje do tego swój spryt, a nie przemoc. Uwielbia się droczyć i ma parę głupich zagrywek typu "Kupię ci spodnie, jak zrobisz mi loda" – jak śmiechłam
    Przecież to wszystko jest tak skrajnie chore, że chyba nie umiałabym w to grać bez wiadra na wymioty.
    ,,Z jednej strony chłopak pomaga bohaterce walczyć z kompleksami, ale obawiam się, że w realnym życiu jedynie by je pogłębił." I to jak!

    Piąteczka, ParaKiss jest super.

    OdpowiedzUsuń