sobota, 2 września 2017

80. Miłość aż po grób ("Forgotten, Not Lost") + GIVEAWAY!

Są takie dni, kiedy mam ochotę na coś krótkiego, co można sobie spokojnie ograć w jeden wieczór. Nachodzi mnie to szczególnie po zakończeniu dłuższej serii, kiedy jestem zmęczona potężną dawką emocji, jaką funduje mi rozbudowany tytuł. Nie inaczej było przedwczoraj, kiedy sięgnęłam po praktycznie nieznaną nikomu kinetic novelkę "Forgotten, Not Lost".


Jakiś czas temu razem z kumpelą ubolewałyśmy nad tym, że w grach, filmach i powieściach zazwyczaj przedstawia się miłość łączącą jedynie młode osoby, zupełnie jakby to uczucie było zarezerwowane jedynie dla ludzi mających "naście" i "dzieścia" lat. Praktycznie nikt nie podejmuje się ukazania miłości ludzi między ludźmi w średnim (a za taką grę oddałabym naprawdę wiele) czy starczym wieku, zupełnie jakby to był jakiś temat tabu, który można co najwyżej zamiatać pod dywan. Żyjemy w świecie, w którym panuje kult młodości i nic dziwnego, że osoby o większej wrażliwości mają ochotę sięgnąć po coś innego, zobaczyć historie życia opowiedziane z różnych stron. Na szczęście są deweloperzy, którzy myślą podobnie. Dobrym przykładem jest ekipa Afterthought, twórcy "Forgotten, Not Lost".

W grze wcielamy się w żyjącego w niewielkim miasteczku mężczyznę, który ma już za sobą znaczną większość swojego życia i spędza ostatnie lata u boku ukochanej żony Madalaine. I chociaż coraz gorzej u niego z pamięcią i koordynacją ruchów, z uśmiechem snuje wspomnienia pełne dobrych i złych chwil. Czuje się spełniony, chociaż nie był wcale rozpieszczany przez los, który odebrał mu kilkuletnią zaledwie córkę, zmarłą w czasie epidemii. Pewnego dnia Madalaine wychodzi na targ. Nie mija wiele czasu, a pod drzwiami domu naszego bohatera pojawia się dwóch uroczych gości: młoda kobieta i jej córka. Kiedy wieczorem okazuje się, że Madalaine nie wróciła, towarzyszą mu w poszukiwaniach, które przybierają nieoczekiwany obrót.

"Forgotten, Not Lost" to krótka (przejście jej zajmuje około 1,5 godziny) opowieść o miłości, śmierci i godzeniu się z tym, co nieuniknione. Gra nie wymaga od nas podejmowania żadnych decyzji, od początku do końca pozwalając nam po prostu śledzić losy bohaterów. Postacie dają się lubić, a całość dopełnia duże wyczucie, delikatność i czułość, z jakimi należy poruszać podobne tematy. Brakuje tu patosu i wzruszeń na siłę. Otrzymujemy po prostu dobrą i bardzo wartościową historię.

I jest to historia, którą chcę się z Wami podzielić, organizując mały giveaway, ale na nieco innych zasadach niż zwykle. Czasami piszecie do mnie, twierdząc, że ze względu na dużą ilość chętnych ciężko u mnie coś wygrać, dlatego tym razem nie mam dla Was jednego klucza, a aż pięć, a sam giveaway będzie trwał dłużej, bo przez cztery kolejne wpisy (po jednym kluczu na każdy wpis). Aby wziąć udział w zabawie, wystarczy skomentować wpis (nie musicie mieć do tego konta na blogspocie ani Google+) i wyrazić chęć otrzymania gry.

Jeśli natomiast nie chcecie czekać, możecie zakupić "Frogotten, Not Lost" na Steamie i wesprzeć twórców i pomóc im w pracy nad pełnoprawną grą otome.

http://store.steampowered.com/app/457490/Forgotten_Not_Lost__A_Kinetic_Novel/





7 komentarzy:

  1. Fajnie, że czytasz co czytelnicy mają do powiedzenia i starasz się słuchać ich rad. Chociaż nie rozumiem jak można mieć żal do organizatora, że ciężko coś wygrać? ಠ_ಠ

    W każdym razie biorę udział. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pewnym sensie to rozumiem, bo sama w tego typu rozdaniu wygrałam tylko dwa razy, a znam osoby, którym udaje się to o wiele częściej.

      Usuń
    2. Ojej, to wygląda jak tytuł, przy którym będę płakać... Ale jest bardzo ładnie narysowany, chętnie zobaczyłabym grę otome z tego studia :3
      A, no i wiadomo: biorę udział ♥

      Usuń
  2. To ja też spróbuję swojego szczęścia ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Biorę udział :D Może się uda

    OdpowiedzUsuń
  4. Biorę udział ^^ ~Kuro

    OdpowiedzUsuń
  5. O, i to jest jakaś ciekawa historia, a nie ciągle te nastoletnie wzruszenia. Widzę dziewczynę – pomidorka, daję plusa.

    Biorę udział, bo czemu nie!

    OdpowiedzUsuń